Kard. Raymond Burke wezwał wszystkich katolików, zarówno świeckich, jak i duchownych, łącznie z biskupami, aby przed kolejnym Synodem Biskupów nt. rodziny zaangażowali się w obronę prawdy o niej i o małżeństwie.
Podkreślił, że świat bardzo tej prawdy potrzebuje, gdyż panuje tu wielkie zamieszanie, spowodowane choćby teorią gender, ale nie tylko. Również zabiegi o dopuszczanie do komunii rozwodników żyjących w nowych związkach i swoista obsesja na punkcie unieważniania małżeństwa prowadzą w istocie do wprowadzenia katolickich rozwodów i osłabienia nierozerwalności tego sakramentu. Kościół tymczasem musi bronić małżeństwa, a nie je osłabiać – podkreślił amerykański purpurat kurialny w weekendowym dodatku do paryskiego dziennika "Le Figaro".
66-letni obecnie kardynał, który jako prefekt Najwyższego Trybunału Sygnatury Apostolskiej, brał udział w Synodzie z urzędu, był na niedawnym zgromadzeniu nadzwyczajnym Synodu jednym z najgorliwszych obrońców prawdy o małżeństwie. W zaplanowanym na październik przyszłego roku zgromadzeniu zwyczajnym nie weźmie już udziału, gdyż 8 listopada br. papież odwołał go z tego stanowiska i nie ma on już automatycznego prawa do udziału w obradach tego gremium.
Kard. Burke przyznaje, że ostatnie zgromadzenie było trudnym doświadczeniem. Kierownictwo Synodu wspierało opcję kard. Waltera Kaspera, a wszyscy, którzy przypominali niezmienne nauczanie Kościoła na ten temat, zostali okrzyknięci wrogami Papieża, rozbijającymi jedność Kościoła.
Amerykański purpurat kurialny przypomniał, że kardynałowie nie mogą nie zgadzać się z papieżem w sprawach dotyczących nauczania czy dyscypliny kościelnej. Mogą natomiast mieć odmienne od niego zdanie w kwestiach proceduralnych czy linii duszpasterskiej. W takiej sytuacji mają obowiązek o tym powiedzieć, oczywiście zawsze z pełnym szacunkiem, ponieważ papież reprezentuje urząd Piotrowy – dodał kard. Burke, precyzując, że Ojciec Święty po to ma kardynałów, aby mu doradzali.