O pokonywaniu barier, lękach i potrzebie ryzyka z Beatą Tomanek, autorką najstarszej w radiu audycji dla niepełnosprawnych, rozmawia Barbara Gruszka-Zych.
Barbara Gruszka-Zych: Audycja powstała z inspiracji osób niewidomych.
Beata Tomanek: Do ówczesnego prezesa Radia Katowice przyszedł list, w którym niewidomi prosili o „okienko” dla siebie, motywując, że radio jest jak oni „ślepym medium”. Z czasem z audycji zrobiła się instytucja tworząca forum pomocy niepełnosprawnym, nie tylko niewidzącym. Umożliwiająca im kontakty, znajdowanie miejsc pracy, dająca rady. Przy telefonie dyżurują psycholodzy, pedagodzy, prawnicy.
Czy rzeczywiście Pani bohaterowie żyją „obok nas”?
Dziś, po 25 latach, wszystko się zmieniło. Wyrosło nowe pokolenie, które aktywnie bierze udział w normalnym życiu. Niepełnosprawność nie stanowi przeszkody w realizacji ich marzeń.
Dopiero w latach 90. zaczęto mówić o niepełnosprawnych, a i oni zaczęli się upominać o swoje miejsce właśnie w Pani audycji.
Dzięki naszej audycji powstało wiele pomagających im inicjatyw. Między innymi w Załężu uruchomiono pierwsze w regionie studium informatyczne dla niepełnosprawnych z dysfunkcją narządu ruchu. Poznałam wtedy Teresę Turską, matkę dwóch synów po porażeniu mózgowym; obaj już nie żyją. Młodszy, Leszek, wpadł na pomysł, żeby niepełnosprawni przykuci do wózka mogli się kształcić. Kiedy zaczęliśmy się starać o powstanie szkoły, okazało się, że co krok czeka przeszkoda, nie tylko architektoniczna. Żadna szkoła nie była przygotowana na przyjęcie takich uczniów. Ja nagłaśniałam sprawę, a mama Leszka załatwiała wszelkie formalności. To, o co się wtedy walczyło, jest dziś normą.
Wśród Pani bohaterów jest wielu zadowolonych z tego, co osiągnęli.
Wielu świetnie funkcjonuje w życiu. Nie ma dla nich znaczenia, czy ktoś mówi, że nie widzą czy źle chodzą. Wśród nich jest niewidomy Norbert Galla, działający jako prezes fundacji Pomocy Niewidomym, czy Anna Wandzel z dysfunkcją narządu ruchu, która była rzecznikiem ds. niepełnosprawnych studentów na Uniwersytecie Śląskim, a obecnie jest dyrektorką śląskiego oddziału PFRON.
Jednej z Pani bohaterek nie chciano zatrudnić z powodu braku ręki.
Panią Edytę Gurzędę poznałam, kiedy zaczęliśmy robić audycję. Chorowała na raka kości i z tego powodu odcięto jej rękę tuż przy ramieniu. Kiedy po studiach chciała pracować w swoim zawodzie, czyli zostać nauczycielem, usłyszała, że to niemożliwe ze względów estetycznych. Dyrektorka powiedziała, że dzieci nie będą się mogły skupić na lekcji, ale będą zwracać uwagę na to, że brak jej ręki. Po wystąpieniu w naszym programie znalazła zatrudnienie.
Były chwile, że czuła się Pani przytłoczona ciężarem kłopotów swoich zapraszanych do audycji gości?
Nie dało się pozostać obojętnym, ale z moimi rozmówcami przyjęliśmy zasadę, że jeżeli się czegoś chce, to wszystko można, a nierealne staje się realne. Udowodniliśmy, że da się przekroczyć każdą barierę.
Ryzykuje Pani, chodząc po wysokich górach.
Byłam na Kilimandżaro, a w Meksyku jako jedyna z ekipy weszłam do nieznanej jaskini, bo jestem też speleologiem. Lubię ryzyko, boję się dopiero przy wyjściu z jaskiń. Ale wiem, że trzeba działać, a nie podlegać swoim lękom. Niepełnosprawni też żyją według tego przesłania.
GN 49/2014 Katowice