Wyziębiony dwulatek wybudzony ze śpiączki

Lekarze z Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie wybudzili w środę ze śpiączki dwuletniego Adasia, który w niedzielę został znaleziony w małopolskich Racławicach w stanie skrajnego wyziębienia. Według lekarzy stan pacjenta poprawia się.

Jak poinformował dziennikarzy kierownik Kliniki Kardiochirurgii Dziecięcej w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym prof. Janusz Skalski, dziecko udało się wybudzić, ale nadal jest ono podłączone do respiratora.

"Respirator leczy, pomaga, nie jest wyrazem, że jest jakaś nieprawidłowość, tak samo jak leki, które podajemy, nie tylko po to, żeby dziecko wytłumiać, ale także leczyć jego ośrodkowy układ nerwowy, te leki są potrzebne, żeby doszło do dobrej regeneracji tkankowej, żeby doprowadzić do pełnego zdrowia" - tłumaczył.

Zdaniem prof. Skalskiego, na obecnym etapie leczenie wystarczająca jest informacja, że stan małego pacjenta poprawia się. Według niego o rokowaniach dziecka będzie można mówić, po tym jak zostanie ono ekstubowane. "Mam nadzieję, że zaczniemy się z nim bawić jutro, na razie to on jest troszkę obrażony na nas wszystkich" - powiedział.

Tuż po przywiezieniu do szpitala chłopczyk, który był wychłodzony do 12,7 stop. C., został podpięty do urządzenia ECMO, które umożliwia pozaustrojowe utlenowanie krwi. W tej chwili pacjent już z niego nie korzysta. Za chłopca oddycha respirator.

Według specjalistów uratowanie osoby o tak wychłodzonym organizmie graniczy z cudem.

Dr Tomasz Darocha z Centrum Leczenia Hipotermii Głębokiej, które działa w Szpitalu Specjalistycznym im. Jana Pawła II mówił PAP, że najbardziej wychłodzona osoba - kobieta ze Skandynawii - której udało się pomóc miała 13,7 stop. C.

Dwuletni chłopczyk w nocy z soboty na niedzielę był pod opieką babci i wymknął się z domu. Poszukiwania dziecka ruszyły w niedzielę rano. Chłopca, który był w samej piżamce, znalazł nad brzegiem rzeki ok. kilkuset metrów od zabudowań, zastępca komendanta komisariatu w Krzeszowicach Michał Godyń, zaniósł je do najbliższego domu i tam prowadził reanimację do czasu przyjazdu karetki i transportu dziecka do szpitala.

Jak ustaliła policja babcia chłopca opiekowała się jeszcze dwójką dzieci. Była trzeźwa. Ok. 3 w nocy doglądała dzieci, które spokojnie spały, zniknięcie wnuka zauważyła nad ranem.

« 1 »