Obsługa informatyczna ostatnich wyborów to kompromitacja do kwadratu. System – jak ujął to były już przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej – „działał, ale nie tak, jak byśmy sobie życzyli”.
Dość trudno jest całą sytuację opisywać w kategoriach czegoś, co naprawdę się zdarzyło. Co innego, gdyby to był film. Jakaś historia nierzeczywista. W sumie mogłaby być śmieszna, gdyby nie to, że w skutkach długofalowych jest tragiczna. Lista błędów i nieprawidłowości jest długa. W Szczecinie do II tury wyborów prezydenckich dostał się człowiek, który w ogóle nie startował w tym mieście na prezydenta, w Katowicach były dwa oficjalne protokoły wyborcze (na każdym inna liczba mandatów), w Wielkopolsce do sejmiku dostało się więcej radnych niż było miejsc, wyniki ze Świętokrzyskiego ogłoszono, zanim z regionu wysłano oficjalny protokół... Trzeba dalej wymieniać?
Wybory to fundament demokracji. Zaufanie do instytucji, które wybory nadzorują, to podstawa ładu społecznego. Instytucje, które nadzorowały ostatnie wybory, całkowicie skompromitowały nie tylko siebie, ale także państwo (choć nieprawidłowości zawsze było sporo).
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Rożek