Była połowa lat 80. Ateistyczna komuna.
Z moją Babcią chodziłyśmy na zakupy do bardzo nowoczesnego, jak na tamte czasy, dużego sklepu. Nowoczesność tzw. hali polegała m.in. na tym, że podczas zakupów klienci mogli posłuchać ówczesnych szlagierów, dobywających się z zamontowanych pod sufitem głośników. Pewnego razu, gdy robiłyśmy zakupy na początku grudnia, przywitała nas dziwna sklepowa cisza. – Babciu, czemu nie grają? – rozczarowanie dziecka było spore. Babcia odpowiedzieć nie zdążyła. Ubiegła ją przechodząca alejkami sklepowymi kierowniczka hali. – Nie wiesz dziecko? Adwent się zaczął. Adwent to Adwent! – odpowiedziała prosto i na temat. Ta historia przypomniała mi się wiele, wiele lat później, właśnie podczas Adwentu. Gdy ateistyczna komuna poszła w niepamięć, a zapanowała demokracja – szanująca wyznania, przekonania i sumienia. Historia przypomniała mi się podczas dyskusji o tym, co wolno, a czego nie wolno podczas Adwentu. Czy jest sens ograniczyć uciechy, radości, tańce i swawole? W efekcie dyskusji osoby opowiadające się za „adwentową ascezą” okrzyknięte zostały antychrześcijańskimi smutasami, nudziarzami i malkontentami jednocześnie. Trudno. Więc co z tym Adwentem? Bo faktycznie to czas radosnego oczekiwania. Czy jednak radosne oczekiwanie oznaczać ma siedzenie non stop z nosem w komputerze, względnie w telewizorze? A tak obecnie wygląda Adwent w wielu domach. I co z dziećmi? Współczesne dzieci niemal zupełnie nie znają już adwentowego wyciszenia i spokojnego oczekiwania świąt. Bombardowane zewsząd mediami nie znają różnicy między „czekaniem na wyjątkowy czas” a „korzystaniem z zawsze fajnego czasu”. Korzystaniem z wszelkich uciech niemal zawsze, z taką samą intensywnością. Do... bólu. Więc ze szkodą dla ducha, ale i dla ciała. Pojawiła się sensowna inicjatywa (można znaleźć w sieci), kampania, którą stworzyli rodzice dla innych rodziców. „Czas Świąt – mniej ekranu, więcej rodziny” to pomysł, by na czas Adwentu odsunąć dzieci od ekranów, a ich uwagę skierować na sensowniejsze tory. By potem nie tylko święta były zdrowsze, ale i relacje. I same dzieci. Zasady kampanii, chyba dość proste w realizacji, mają szansę odmienić nasze domy. Ja (z rodzinką) wchodzę w to. W końcu Adwent to Adwent.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Agata Puścikowska