Sławomir Nowak był przekonany, że jego zegarek jest wart więcej niż 10 tys. zł i miał obowiązek ujawnić jego posiadanie w oświadczeniu majątkowym - mówił w poniedziałek prok. Przemysław Nowak w mowie końcowej na procesie b. ministra transportu.
Według prokuratora, Sławomir Nowak był przekonany, że jego zegarek jest wart więcej niż 10 tys. zł. "Wiedział, że ma ten zegarek, codziennie miał go na ręku. Godził się z tym, że zegarek jest wart powyżej 10 tys. zł. I mając tę świadomość, pięciokrotnie złożył nieprawdziwe oświadczenie majątkowe" - podkreślił oskarżyciel.
W jego przekonaniu, jeśli założyć, że S. Nowak chciał mieć drogi zegarek, to jako polityk w 2011 r. - wobec fali kryzysu - mógł nie chcieć tego ujawniać w oświadczeniu majątkowym, by w ten sposób nie zostać opisanym w prasie. "Jest to dla mnie całkowicie naturalne, że nie chciał się nim chwalić. Wiemy, jak tabloidy mogłyby to opisać" - dodał prokurator. Podkreślił, że S. Nowak "w rzeczywistości ukrył fakt kupienia zegarka, bo dał pieniądze swemu koledze, by samemu nie pojawić się w sklepie".
Odnosząc się do słów oskarżonego, że przedmiotów osobistych nie wpisuje się do oświadczenia. "To dla mnie zupełnie niezrozumiałe. To tak, jakby powiedzieć, że wpisuje się przedmioty różowe, a czerwonych nie" - skomentował.
Jak mówił, ten proces jest ważny dla wszystkich zobowiązanych do wypełniania oświadczeń majątkowych, bo wyznaczy pewne granice. Przedmiotem tego procesu nie jest korupcja, ani błędy przy budowie autostrad czy Pendolino - jak często mówili moi przeciwnicy procesowi. "Ja się z tym nie zgadzam. To nie jest nawet - wbrew temu, co mówi oskarżony - proces o jego uczciwość. To jest przestępstwo urzędnicze, niezgodnego z prawdą złożenia oświadczenia majątkowego.
Za udowodnione oskarżyciel uznał to, że co najmniej od marca 2011 r. Sławomir Nowak miał ten zegarek. "Żadna zeznająca osoba nie wskazuje dokładnie daty zakupu zegarka. Wiadomo, że kupił go dla Nowaka Piotr W. Być może dokonał on pozafiskalnego zakupu? Ja tylko spekuluję, ale to wiele by wyjaśniało. Nie spodziewałem się, że w sądzie powie on całą prawdę, ale muszę tu podkreślić, że jego zeznania ocierają się o fałsz" - powiedział.
Odnosząc się do ekspertyz biegłych, którzy oceniali, że kupiony za ponad 20 tys. zł zegarek po pół roku od zakupu był wart 15 tys. zł, a po roku - nie mniej niż 13 tys. zł, prokurator podał w wątpliwość, że w tak krótkim czasie zegarek może stracić na wartości prawie 50 proc. Jak podkreślał, do wyliczania wartości zegarka nie powinno się brać pod uwagę, że np. kupujący otrzymał w sklepie rabat jako stały klient. "To nie ma znaczenia, bo zegarek na rynku ma określoną wartość" - powiedział.
Sąd zamknął przewód sądowy w procesie Nowaka, b. ministra transportu w rządzie Donalda Tuska, oskarżonego o złożenie 5 fałszywych oświadczeń majątkowych, w których nie ujawnił, że ma zegarek wart więcej niż 10 tys. zł. Prokurator zaczął mowę końcową.
W poniedziałek sąd zamierza wysłuchać też wystąpień końcowych obrońców - mec. Małgorzaty Dąbrowskiej-Kardas i mec. Joanny Wojnicz oraz ostatniego słowa oskarżonego. Wyrok ma być ogłoszony za kilka dni.