Choć PiS wybory wygrał, to realnie przegrał. Pod warunkiem, że pomylił się Ipsos, nie PKW.
W sobotę wieczorem na konferencji prasowej PKW ogłosiła oficjalne wyniki wyborów samorządowych. Choć procentowo wygrał je PiS, to w rzeczywistości jest to przewaga minimalna (znacznie mniejsza niż w wynikach "exit poll"), a na dodatek głosy rozłożyły się w ten sposób, że więcej mandatów do sejmików uzyskała Platforma Obywatelska. Realnie partia Kaczyńskiego będzie rządziła jedynie w województwie Podkarpackim, w którym sprawowała władzę także w minionej kadencji.
O praktycznej porażce PiS pisze w poniedziałkowej "Rzeczpospolitej" Andrzej Stankiewicz. W tekście "Kaczyński wygrał i przegrał" podkreśla, że chociaż prezes największej opozycyjnej partii w Polsce po każdych kolejnych wyborach w ostatnich latach sugeruje oszustwa wyborcze, to nigdy nie miał w ręku tak silnych argumentów jak obecnie.
Nigdy dotąd nie zdarzyło się, by badania "exit poll" tak znacząco odbiegały od oficjalnych wyników: wedle PKW PiS stracił aż 5 proc. względem pierwszych, sondażowych wyników, a PSL zyskało 7 punktów procentowych (sic!). Warto zauważyć, że wyniki sondażowe rażąco pomyliły się wyłącznie w przypadku tych dwóch partii. Jeśli chodzi o PO, SLD i inne komitety badania Ipsos wytypowały wynik prawidłowo (z niewielkimi, mieszczącymi się w granicach 1 punktu procentowego różnicami). Co więcej oficjalne wyniki pojawiły się dopiero po 6 dniach od zakończenia głosowania, co samo w sobie jest sytuacją kuriozalną w skali światowej i może budzić podejrzenia o manipulacje. Do tego dochodzi bardzo duża ilość głosów nieważnych i liczne przypadki, w których sami wyborcy podają przykłady zdumiewających wyników (np. kandydaci otrzymali zero głosów, mimo iż znamy kilka osób, które na nie głosowały). Taka sytuacja (dużo nieważnych głosów i ogromne opóźnienia w podaniu wyników oraz rażące różnice między wynikami sondażowymi a oficjalnymi) nasuwa pytanie o dostawianie dodatkowych krzyżyków podczas liczenia w celu unieważnienia prawidłowo oddanych głosów.
Przy okazji głosów nieważnych warto przypomnieć sytuację sprzed czterech lat, gdzie rozkład terytorialny masowej ilości błędnie zakreślonych kart do głosowania pokrywał się z granicami województwa mazowieckiego. Obecnie sytuacja taka rozlała się na niemal cały kraj. Wielu ludzi zadaje sobie pytanie czy przed czterema laty na Mazowszu nie testowano metody masowego unieważniania głosów? Czy może po prostu najpierw mieszkańcy Mazowsza, a obecnie całego kraju nagle utracili zdolność do prawidłowego oddania głosu?
I chociaż z publikowanego dziś przez "Rzeczpospolitą" sondażu wynika, że większość (59 proc.) Polaków wierzy w uczciwość wyborów samorządowych, to aż 75 proc. ankietowanych jest przekonana, że nieudolność PKW w przeprowadzeniu wyborów pogorszy wizerunek Polski na świecie.
Wojciech Teister /Rzeczpospolita