Telefon zadzwonił późnym popołudniem. W słuchawce kobiecy głos. Prosiła, aby mówić, że syndrom postaborcyjny nie jest wymysłem psychologów. Istnieje naprawdę. Ona od kilku lat zmaga się z depresją. Jest przekonana, że to z powodu aborcji. Oto jej opowieść:
„Kiedy to było? 12 lat temu, we wrześniu. Nie pamiętam dokładnej daty. Jak ktoś kogoś zabija, to wypiera to z pamięci. Cholerne wyparcie. Mimo tego, nadal pamiętam krok po kroku, jak do tego doszło: w co byłam ubrana, kto zawiózł mnie do lekarza. Pamiętam, kto mi to zrobił.
To nie była moja pierwsza ciąża. Budowaliśmy wtedy duży dom. Pewnego dnia okazało się, że jestem w ciąży. Mieliśmy już dwoje dzieci. Trzecie było nie po drodze. Wszyscy mówili mi: po co ci to dziecko? Jak się urodzi, to trzeba będzie je wyposażyć.
Jak patrzę na aborcję z perspektywy czasu? To, że usunęłam ciążę, nie przysporzyło mi szczęścia. Mówi się, że kobieta ma prawo do decydowania o swoim ciele. Chciałabym powiedzieć coś wszystkim kobietom, które zdecydowały się na aborcję i twierdzą, że są z tego powodu szczęśliwe. Wiem, co mówię. Od kilku lat zmagam się z depresją i jestem przekonana, że to z tego powodu.
Myślę, że co najmniej połowa kobiet, które zachwalają aborcję, w którymś momencie swojego życia, może za 5 lub 10 lat, spojrzy inaczej na ten zabieg.
Rozmawiałam z kobietami, które też poszły kiedyś usunąć ciążę. Po aborcji bardzo często śnią się dzieci. U mnie było to tak mocno wyparte, że nie miałam takich snów, ale jeśli tylko ktoś rozmawiał o aborcji, to coś we mnie zamierało. Jakbym była ze skały. Myślałam: żeby tylko nikt nie poruszał tego tematu.
Kiedyś oglądałam „M jak miłość”. Trafiłam na odcinek, w którym jedna z bohaterek zrobiła aborcję. Gdy oglądałam go, starałam się myśleć o wszystkim innym, żeby tylko odsunąć wspomnienia.
Aborcja wpłynęła negatywnie na moje małżeństwo. Mąż wielokrotnie oskarżał mnie, że zrobiłam aborcję. Nie dostrzegał, że przecież przyczynił się do tego, że byłam w ciąży. Miał w tym swój współudział. Sam zawiózł mnie na zabieg.
Znam kobiety, które usunęły ciążę. To moja babcia i mama. Babcia nigdy nie mówiła o tym. Może ciężko w to uwierzyć, ale tego, że mama zdecydowała się na aborcję, domyślałam się już w dniu, w którym to zrobiła. Wyczułam to.
Pamiętam, że przyjechała z tatą do domu. Szli po schodach. Wspierała się na jego ramieniu. Miałam wtedy 17 lat. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że coś się stało. Miała w oczach ogromny ból. I nagle uderzyła mnie ta myśl. Po prostu wiedziałam, że usunęła dziecko. To było widać po jej oczach. Mama starała się zachowywać normalnie wobec nas. W pewnym momencie powiedziałam jej: „Mamo, ty chyba usunęłaś ciążę.” Ja wiem, że jak się usunie ciążę, to nie jest się w najlepszej formie psychicznej i fizycznej. Niestety, miałam rację. Po roku mama potwierdziła mi to. Zamiotła sprawę pod dywan. Powiedziała: „Było dziecko, teraz jesteś ty i twoje rodzeństwo.”
Nie wiem, dlaczego rodzice zdecydowali się na to. Tata był górnikiem, mama pracowała. Pieniędzy było wystarczająco. Mieli rodziców, którzy też pracowali. Jak można usprawiedliwić zabicie dziecka w takiej sytuacji?
Wiem, że to dziecko, którego się pozbyłam, to chłopiec. Nadałam mu nawet imię. To było dla mnie bardzo ważne. Nie jestem święta. Ani ze mnie czarownica, ani święta. Białe jest białe, czerwone jest czerwone. Morderstwo jest morderstwem. Zabicie człowieka, nieważne na jakim etapie rozwoju, zawsze będzie zabójstwem. Każda kobieta, która to zrobi, będzie potem cierpieć tak, jak cierpi zabójca. To wpłynie na jej życie. Wyjdzie kiedyś. Odbije się na psychice. Prędzej czy później.”
Notowała: Weronika Pomierna