Wynik nie odzwierciedlający sondaży przeprowadzonych przed lokalami wyborczymi mógłby doprowadzić do kryzysu państwa.
19.11.2014 16:11 GOSC.PL
Znów nie dowiemy się, jakie są wyniki wyborów do sejmików wojewódzkich. Element groteski wnosi do debaty także podawanie szczątkowych wyników elekcji, według których zwycięstwo w skali kraju miałoby odnieść… Polskie Stronnictwo Ludowe, choć wiadomo, że wynik ten jest zawyżony, ponieważ brakuje danych akurat z największych miast, gdzie PSL ma nikłe poparcie. Zniecierpliwieni Polacy mówią nie tylko o nieudolności PKW i lipnym przetargu na system informatyczny, niektórzy podejrzewają nawet próbę fałszowania wyborów. Tego typu opinie słyszałem od osób odległych od popierania partii Jarosława Kaczyńskiego.
Wyobraźmy sobie jednak sytuację, w której ostateczne wyniki rażąco odbiegają od wyników exit polls – bo tak należałoby traktować nie tylko nieprawdopodobne zwycięstwo ludowców, ale nawet przeskoczenie Prawa i Sprawiedliwości przez Platformę Obywatelską, które w wieczór wyborczy miały dzielić cztery punkty procentowe. Do tego dochodzą informacje o wysokim odsetku głosów nieważnych (np. w Malborku 25 proc.) i skargi osób, które zagłosowały na kandydatów, którzy ostatecznie w ich komisjach wyborczych miały otrzymać zerowe poparcie. Zwolennicy PiS cieszyli się z pierwszego od 9 lat zwycięstwa nad PO – teraz miałaby im je odebrać, delikatnie mówiąc, niefrasobliwość Państwowej Komisji Wyborczej. Której członków nominuje prezydent Komorowski. Z PO.
Nieważne, że opozycja także miała prawo wysyłać mężów zaufania do lokali wyborczych i że ostatecznie system komputerowy zadziała, a nawet jeśli nie, to wszystko można zliczyć ręcznie. Ta sytuacja może podważyć i tak już kruche zaufanie do demokratycznych instytucji w Polsce. Wtedy ludzie mogą wyjść na ulice. W obronie demokracji i przeciwko rządowi, którego najwyraźniej nie da się obalić za pomocą kartki wyborczej.
Dlatego nie zdziwiłbym się, gdyby Ewa Kopacz, Cezary Grabarczyk czy Marek Halicki trzymali teraz po cichu kciuki za PiS. Niech już wygrają – trudno. Tak naprawdę to my i tak wygramy, bo w większości województw (o ile nie we wszystkich) zawiążemy koalicje z ludowcami, a jak będzie trzeba, to nawet z diabłem, byle pozostać u władzy. Ale niech to przynajmniej się skończy i zdejmie z nas odium tych, co raz zdobytej władzy nie oddadzą nigdy.
Stefan Sękowski