Historia przejawia czasami radosną zdolność do takiego zestawiania ze sobą rocznic, że jedna rzuca światło na drugą.
19.11.2014 11:27 GOSC.PL
21 listopada 1964 r. papież Paweł VI oficjalnie ogłosił uchwaloną przez Sobór Watykański II „Konstytucję dogmatyczną o Kościele”, w pierwszych słowach której Chrystusa nazwano „światłem narodów” i która znana jest stąd pod nazwą Lumen gentium. 25 lat później, w nocy z 9 na 10 listopada 1989 r., runął Mur Berliński i tak samo jak beton, który przez dekady dzielił Niemcy, legł w gruzach projekt komunistyczny w Europie. 50 lat po Lumen gentium i 25 lat po rewolucji 1989 roku można zobaczyć wyraźniej, że sobór przyczynił się w jakiś sposób do upadku komunizmu.
Jednak nie w taki, jaki sobie wyobrazili watykańscy dyplomaci. W posoborowej euforii myślano, że „otwartość” Soboru Watykańskiego II ułatwi „zharmonizowanie” Wschodu z Zachodem. Tak, że Mur Berliński i powojenne podziały w Europie ulotnią się jak kamfora. To, co wydarzyło się w rzeczywistości, było o wiele bardziej dramatyczne i pokazuje, jak historia zbawienia, działająca wewnątrz tego, co świat nazywa „historią”, może nawrócić krzywą dziejów w bardziej ludzkim kierunku.
Lumen gentium opisała Kościół jako sakrament: Kościół jest „znakiem i narzędziem ... zjednoczenia z Bogiem i jedności między ludźmi”. Ta upragniona „jedność między ludźmi” jest możliwa jedynie poprzez „zjednoczenie z Bogiem”. Nie może jej wytworzyć na wskroś ziemska, bez reszty zsekularyzowana nowoczesność. Jak to ujął kiedyś wielki teolog soborowy Henri de Lubac – bez Boga istoty ludzkie mogą urządzić świat tylko przeciwko sobie. Wiele osób na Zachodzie uznało nawoływanie soboru do dialogu i otwartości za zaproszenie do przemodelowania katolickiej krytyki komunizmu. Tymczasem Kościół w Polsce – z dwoma gigantami kard. Stefanem Wyszyńskim i młodym arcybiskupem krakowskim Karolem Wojtyłą – odczytał Lumen gentium (i w zasadzie cały Sobór Watykański II) jako zaproszenie do zdecydowanego nacisku na wolność religii i inne podstawowe prawa człowieka. Tak, by Kościół mógł być tą jednoczącą, wyzwalającą siłą, którą polski komunizm ewidentnie być nie mógł.
To przeświadczenie Wojtyła zabrał ze sobą do Rzymu, kiedy w październiku 1978 r. został wybrany na papieża. Potem, będąc z powrotem w ojczyźnie podczas swojej pierwszej podróży apostolskiej, Jan Paweł II zręcznie wplótł wątki z chrześcijańskiej historii Polski w soborowy apel do katolików o nawracanie świata z nowym zapałem. I w ciągu 9 dni zainspirował rewolucję sumienia zakorzenionego w Chrystusie, świetle narodów: Chrystusie, od którego uczymy się prawdy o miłosiernym Ojcu i prawdy o naszym człowieczeństwie; Chrystusie, który jest prawdziwym wyzwolicielem, bo – jak to Jan Paweł II ujął w swojej pierwszej encyklice Redemptor hominis – On jest „Odkupicielem człowieka”.
Rewolucja sumienia Jana Pawła II była iskrą na podpałkę, która gromadziła się w centralnej i wschodniej Europie przez lata – i 10 lat później, w listopadzie 1989 r., Mur runął, obalony przez rozbudzone sumienia mężczyzn i kobiet, którzy odważyli się podjąć ryzyko wolności, którzy odważyli się żyć w prawdzie.
Komunizm w końcu by się zawalił pod ciężarem własnego fałszu i niedołęstwa. Ale nie mogło by dojść do tego w roku 1989 bez rewolucji sumienia Jana Pawła II. A papiestwo Jana Pawła II było z kolei możliwe dzięki Soborowi Watykańskiemu II: nie temu, który papież Benedykt XVI nazwał „soborem mediów”, co niejako rozczłonkowało katolicyzm, ale dzięki prawdziwemu soborowi; temu, który wezwał Kościół do uznania Chrystusa za „światło narodów” i nawracania świata za pomocą wszystkich narzędzi składających się na katolicką symfonię prawdy.
Zatem: bez Soboru Watykańskiego II nie byłoby Lumen gentium; bez Lumen gentium i Soboru Watykańskiego II nie byłoby Jana Pawła II; a bez Jana Pawła II nie byłoby rewolucji roku 1989.
To, co świat zna jako „historię”, to tylko zewnętrzna skorupa. Pod jej powierzchnią działa historia zbawienia – tj. wyzwalająca Boska opatrzność – często dyskretnie, ale czasami bardziej dostrzegalnie. Były dwa takie dostrzegalne momenty – 50 i 25 lat temu. Powinniśmy je uznać i uczcić.
George Weigel jest członkiem Ethics and Public Policy Center w Waszyngtonie.
Tłum. Katarzyna Grygierczyk
George Weigel