Dlaczego ta konwencja jeszcze nie jest ratyfikowana! Co to, upomnień nie słyszycie?
10.11.2014 13:31 GOSC.PL
Leszek Miller w radiowej Jedynce, poruszając różne tematy, odniósł się także do kwestii genderowej „konwencji przemocowej”. Powiedział: „Kilka dni temu Organizacja Narodów Zjednoczonych zwróciła Polsce uwagę, że najwyższy czas ratyfikować konwencję Rady Europy przeciwko przemocy w stosunku do kobiet. No przecież to jest wstyd, że Narody Zjednoczone zwracają w ten sposób uwagę naszemu krajowi. A dlaczego ta konwencja nie jest ratyfikowana? Poprzez opór w Sejmie, i to solidarny opór posłów PO, PiS-u i PSL. Sojusz wstecznictwa, obskurantyzmu i niechęci do tego, żeby polskie kobiety były lepiej chronione. No przecież to skandal i wstyd”.
Trzeba przyznać rację szefowi SLD: rzeczywiście, to jest wstyd, że Narody Zjednoczone zwracają w ten sposób uwagę naszemu krajowi. Ale wstyd dla ONZ – nie dla Polski. Jakim prawem zewnętrzna instytucja żąda od suwerennego państwa, aby podejmowało takie czy inne decyzje? Niby dlaczego Polska miałaby ratyfikować tę konwencję? A co to, posłowie są, jak za komuny, automatami do podnoszenia rąk w jedynie słusznej sprawie? Po to jest debata parlamentarna, żeby proponowane sprawy rozważyć i przyjąć je, bądź odrzucić. ONZ, a za nią Leszek Miller, uważają jednak najwyraźniej, że w sprawach, które oni popierają, możliwość jest tylko jedna: przyjąć. Albo lepiej: wykonać.
Cytowana wyżej wypowiedź przewodniczącego SLD nie była najważniejszym wątkiem i została wypowiedziana niemal mimochodem, ale przez to jeszcze wymowniej świadczy o służalczym sposobie uprawiania polityki przez środowiska lewicowe. Jeśli sygnał pochodzi z ideologicznej „bazy” (wcześniej dla Leszka Millera „bazą” był Związek Radziecki), budzi się w nich odruch „ruki pa szwam” – i wola ślepego wykonania „rozkazu”.
Panie premierze, pobudka – tu jest Polska. I mimo, że pana uczono inaczej, „Polsza” dla wszelkich zewnętrznych agend to jednak zagranica.
Franciszek Kucharczak