Na terenie Federacji Rosyjskiej w setkach, a może tysiącach miejsc mordowani byli Polacy. To najbardziej przemilczana z wielkich zbrodni XX wieku.
Dzień Wszystkich Świętych przypomina nam, żyjącym, o nadziei życia wiecznego, przywołując zarazem pamięć o zmarłych. I ich nasza nadzieja dotyczy, w ich intencji modlimy się do Boga. To dzień, który uwypukla łączność między nami a nimi. Myślę przed tym świętem o zmarłych w Krakowie, na Dąbiu, przed 96 laty jeńcach Armii Czerwonej. Szli tutaj, na podbój naszego kraju i całej Europy – podbój dla Lenina i Trockiego. I przegrali. Było ich ponad 110 tys. – tych, którzy dostali się do polskiej niewoli. 16–18 tys. zmarło w tej niewoli – na choroby zakaźne, głównie na tyfus i czerwonkę. To był straszny czas, straszne choroby, które zbierały wielkie żniwo – nie tylko w polskich obozach jenieckich. W tym samym 1920 roku w całej czynnej Armii Czerwonej, liczącej wówczas blisko 5 mln żołnierzy, zmarło na choroby zakaźne 207 tys. ludzi (podaje G.F. Kriwoszejew w opracowaniu „Grif siekretnosti sniat. Potieri woorużenych sił SSSR w wojnach, bojewych diejstwijach i wojennych konfliktach. Statisticzeskoje issledowanije”, Moskwa 1993, s. 35–36), dwa razy więcej, niż zginęło w całej wojnie przeciwko Polsce w tymże roku. Ale tylko ci, którzy zmarli w polskiej niewoli, stali się pośmiertnymi zakładnikami nie chrześcijańskiej, ale imperialnej polityki pamięci. Moskwa przypomina o nich, by zmazać, zrelatywizować pamięć zbrodni w Katyniu. Ostatnio zrobiło to putinowskie ministerstwo kultury, domagając się, by Polacy zbudowali jeńcom bolszewickim zmarłym w Krakowie okazały pomnik. Czego miałby to być pomnik? Najazdu sowieckiego, woli wymazania niepodległej Polski z mapy Europy? Może jednak zamiast pomnika zmarłym należy się krzyż? Tak, to na pewno byłby lepszy pomysł. Choć także budzi wątpliwości. Jaki krzyż – czy prawosławny? Przecież Armia Czerwona nie szła tutaj pod znakiem krzyża, ale pod czerwonym sztandarem, pod bojowym znakiem sierpa i młota oraz krwawej gwiazdy. Nie składała się bynajmniej tylko z prawosławnych Rosjan. To byli także Żydzi, Ukraińcy, Łotysze, Ormianie, Kazachowie, także Polacy (polscy komuniści). Ale wszyscy zmarli przecież. Byli ludźmi, mieli imiona, mieli rodziców, może niektórzy także dzieci. Jak ich uczcić? Dobrym pomysłem jest próba indywidualizacji ich pamięci, realizowana przez Polsko- -Rosyjskie Centrum Dialogu, które próbuje odtworzyć personalia wszystkich jeńców sowieckich z 1920 roku, by ich rodziny – jeśli gdzieś są – mogły się za nich pomodlić po swojemu, uszanować po swojemu. Choćby symboliczny cmentarz im się należy. Nie pomnik – ale cmentarz.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Nowak