Brytyjski premier wali pięścią w stół, bo jego kraj musi zapłacić „karę” za zbyt wysokie wyniki gospodarcze. Polska premier ogłasza sukces, bo jej kraj poniesie koszty zgubnej polityki klimatycznej. Ot, racja stanu.
27.10.2014 07:56 GOSC.PL
Zestawienie tych dwóch „wrażliwości” nie jest przypadkowe. Niemal w tym samym czasie, gdy polska premier ogłaszała rodakom sukces w negocjacjach na unijnym szczycie, premier Wielkiej Brytanii uderzał – dosłownie – pięścią w stół w czasie konferencji prasowej. Powód? Okazało się, że Bruksela wystawiła Wyspiarzom rachunek: w ciągu miesiąca mają zapłacić 2 mld euro tytułem wyrównania składki członkowskiej za zeszły rok, ponieważ… brytyjska gospodarka osiągnęła lepsze wyniki, niż zakładano w prognozach.
Dziennikarze obecni na konferencji prasowej Camerona mówią zgodnie, że brytyjski premier „z trudem panował nad sobą”, bijąc pięścią w mównicę i niemal krzycząc: „To suma nie do przyjęcia. Ogromna suma, ale kiedy się słucha, jak o tym mówią w Komisji - ooo, to tylko rachunek do zapłacenia. Jak to bywa, raz wyższy, raz niższy.... A to są pieniądze podatników, ludzi, którzy mi dali posadę, ja ich reprezentuję i chcę rozliczenia każdego pensa z ich podatków”. Nawet pomijając kontekst – Cameronowi depcze po piętach partia radykalnych eurosceptyków, więc nie może być od nich gorszy – to zupełnie zrozumiała reakcja przywódcy kraju, który musi zapłacić „karę” za „nieplanowane” wyniki gospodarcze.
To tak radykalnie różne od miałkich i w gruncie rzeczy strasznych deklaracji polskiej propagandy rządowej, która każe nam cieszyć się z tego, że zapłacimy słono za zgubną politykę klimatyczną Unii. Bo pomimo tych „wygranych” (jak przekonuje rząd) darmowych uprawnień na emisję CO2 energetyka będzie pod olbrzymią presją, żeby wycofywać się z węgla. Tak uważa m.in. Konrad Szymański, b. europoseł i członek Komisji ds. Przemysłu i Energii PE. – Produkcja energii będzie coraz droższa, co oznacza, że przemysł energochłonny będzie miał wyższe koszty. W efekcie – istnieje ryzyko, że połowa gospodarstw domowych będzie na granicy ubóstwa energetycznego – mówi Konrad Szymański w rozmowie, która ukaże się w najbliższym numerze GN. Efekt jest też taki, że nie mogąc spełnić wymogów dotyczących udziału zielonych technologii, będziemy musieli kupować energię ze źródeł odnawialnych, a być może także infrastrukturę… z Niemiec i Francji.
Nic tylko się cieszyć. A w stół niech sobie uderzają brytyjscy pieniacze. My mamy „rację stanu”.
Jacek Dziedzina