Wy też bądźcie gotowi, gdyż o godzinie, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie. Łk 12,40
W dzisiejszej Ewangelii Jezus mówi wyraźnie o chłoście i karze czekających na wyrachowanego sługę, który zamiast przygotować serce na przyjście Pana, bezmyślnie korzysta z doczesnych „przyjemności”. Wydaje mu się, że jest wyłącznym dysponentem własnego życia i że nad wszystkim ma kontrolę, a szczyt szczęścia upatruje w rozrywce, napełnionym żołądku i poczuciu panowania nad innymi. Nie zdaje sobie sprawy z tego, że Bóg chce dla człowieka szczęścia nieskończonego, którego ziemski rozum nie jest w stanie nawet ogarnąć; szczęścia, które tylko sam człowiek może sobie odebrać. Czy mam tego świadomość? Czy potrafię tak żyć, jakby dzisiejszy dzień był moim jedynym i ostatnim – z poczuciem, że u jego kresu czeka na mnie umiłowany Bóg, i że moje serce powinno być gotowe na spotkanie z Nim? A może uważam, że to bzdura, bo przecież trzeba żyć „normalnie”? Oby się jednak później nie okazało, że dla kropli wody porzuciłem ocean. Wszak Syn Człowieczy przyjdzie o godzinie, której się nie domyślamy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Aleksander Bańka