Kto obrał złą drogę, musi zmienić kierunek, a nie środek lokomocji.
Co biskupi mogą wiedzieć o rodzinie? – słychać często, a ostatnio jeszcze częściej. W pytaniu tym zawiera się niewiara, że Kościół to instytucja naprawdę inna od wszystkich, i że naprawdę rządzi nią Bóg, którego myśli są inne niż myśli ludzi. Dlatego – jak twierdzi wielu – nie może być tak, żeby o małżeństwie decydowali ludzie nieżonaci, a o rodzinie rozstrzygali ci, co nie mają rodziny. Stąd też wokół rzymskiego synodu biskupów o rodzinie narosło mnóstwo oczekiwań, że Kościół „wreszcie się otworzy” (bo jakoby nie jest otwarty), uwzględni opinię społeczną i wyciągając wnioski z tego, czym żyją ludzie, dostosuje do tego swoje nauczanie. Do zmian w doktrynie Kościoła najmocniej prą ci, którzy już na własną rękę u siebie te zmiany wprowadzili i teraz coś im nie pasuje. Konkretnie Ewangelia im nie pasuje, bo przytacza słowa Jezusa, które – ich zdaniem – absolutnie nie powinny były paść. Po co na przykład te kategoryczne stwierdzenia o nierozerwalności małżeńskiej? To nie zgadza się z lansowanym nowoczesnym wizerunkiem Chrystusa, który niczego nie wymaga, niczego nie oczekuje, a za to wszystko akceptuje i błogosławi.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak