Szcze ne wmerła Ukraina. Póki Charków żyje.
29.09.2014 10:42 GOSC.PL
Pół roku temu stałem pod tym pomnikiem. Wydawał się nie do ruszenia. Gigantycznych rozmiarów, umocowany na gigantycznym postumencie, królował od dziesięcioleci na gigantycznym placu Wolności. Nie padł od razu ofiarą „leninopadu”, jaki miał miejsce wcześniej w wielu innych miastach Ukrainy. – A dlaczego miałby zostać zburzony, toż to nasza historia – mówiła mi kobieta zbierająca podpisy pod referendum ws. „federalizacji Ukrainy”. – Nie zburzyli, bo… metro biegnie pod pomnikiem – wyjaśnia z kolei jeden z taksówkarzy.
Nie upadł także dlatego, że ciągle możliwe były takie obrazki: – Ja ruski człowiek – mężczyzna zbierający podpisy podkreślał to dwukrotnie. – Ci z zapadnej (zachodniej) Ukrainy to inna kultura, mentalność, niech więc mają swoje państwo, a my inna kultura, więc dlaczego nie mamy żyć po swojemu? – pyta mnie kobieta po pięćdziesiątce – Nie miałabym nic przeciwko, gdyby i Rosjanie nas wzięli – dodaje. „Ruski człowiek” miał też wsparcie ze strony prawdziwych Rosjan, którzy przyjeżdżali tu masowo na prorosyjskie demonstracje. Ale to nie była cała prawda o tym regionie – w czasie krótkiego pobytu w Charkowie i przygranicznych z Rosją miejscowościach zobaczyłem, że „ruscy ludzie” stanowią tu zdecydowaną mniejszość. Duża część to wprawdzie ludzie obojętni, ale rośnie też bardzo w siłę grupa Ukraińców, dla których niepodległość jest teraz sprawą życia i śmierci. I zrobią wszystko, żeby to podkreślić.
Zrzucenie komunistycznego straszydła jest bardzo spektakularnym, ale wcale nie pustym przedsięwzięciem tamtejszych mieszkańców. To wydarzenie pokazuje jasno, że mówienie o prorosyjskim wchodzie Ukrainy jest dużym uproszczeniem. Krzywdzącym dla tych wszystkich, których poznałem, i tysiącami innych zaangażowanych na co dzień w walkę o utrzymanie kraju w jedności. Powiem więcej: na wschodzie Ukrainy tylko „ludzie sowieccy” są gotowi sprzedać dusze i kraj Putinowi. Prawdziwi Ukraińcy kupują swoim żołnierzom buty, spodnie, części zamienne do czołgów (widziałem na własne oczy) i obalają pomniki Lenina. I jeśli dojdzie do interwencji rosyjskiej w tej części Ukrainy, to Putinowi nie pójdzie tak łatwo, jak w Donbasie.
Jacek Dziedzina