Boże Miłosierdzie i Nowenna Pompejańska

Kilka lat temu, przeżywałem trudny czas.

Generalnie waliło mi się wszystko i w życiu osobistym i zawodowym. Nie udało mi się zrealizować pewnych, ważnych dla mnie planów zawodowych, nie zdałem ważnego egzaminu, zostawiła mnie dziewczyna po prawie półtorarocznym związku, który dla mnie zmierzał już do bycia na zawsze razem.

Byłem wówczas dość daleko od Boga, choć regularnie praktykowałem, to był On dla mnie Kimś dalekim, nieosiągalnym, abstrakcyjnym. Tak naprawdę nie wierzyłem w Jego osobową obecność w świecie. Byłem też wówczas ogarnięty różnymi wadami mojego charakteru, umoczony w różnych grzechach, m.in nieczystości, aż po uszy. Wtedy w tym czasie, totalnego dołka coraz częściej w mojej głowie pojawiała się myśl, że jedyne co mi zostaje, to zwrócenie się do Boga o pomoc. Być może działo się to w myśl zasady: gdy trwoga to do Boga. Nie wiem.

Coraz częściej zacząłem się jednak wtedy zastanawiać nad tym, co mówiła mi moja była dziewczyna. Zacząłem zazdrościć jej wiary, zastanawiać się, że może jednak w kwestiach wiary ma rację. Ona wielokrotnie, gdy byliśmy razem, opowiadała mi o Bogu, w sposób inny niż słyszałem o nim do tej pory. Opowiadała właśnie o Jego osobowym działaniu w świecie, o tym, że jeśli zechcemy, to może się nami zatroszczyć i zniszczyć nawet najgorsze wady naszego charakteru. Czytała „Dzienniczek” siostry Faustyny, który dostała od jakiegoś księdza. Do tej pory o nim nie słyszałem, ale tekst był dla mnie zbyt nawiedzony. Zresztą całe podejście do wiary tej dziewczyny było dla mnie dziwne, zastanawiałem się, czy nie jest trochę nawiedzona, czy ksiądz (ten od „Dzienniczka”) z jakiejś wspólnoty, do której należała, nie robi jej wody z mózgu. Buntowałem się przeciwko temu. Wiara tej dziewczyny była dla mnie dziwna i przypominała mi wiarę dewotek, m in. dlatego, że jej postępowanie np. w sferze czystości nie było, tak jak i moje, przykładne. Zdawałem sobie oczywiście sprawę, że wiele nieczystych jej czynów wynikało z mojego postępowania, wiele złego robiliśmy razem, ale wiedziałem też, że ona skąpana była w nieczystości już zanim mnie poznała, że nieobca jej pornografia, że lubiła flirtować z innymi, że sama wielokrotnie dążyła do tej nieczystości, także między nami. To kłóciło się z tym, co mówiła o Bogu. Twierdziłem, że jej myślenie jest jakieś chore, sekciarskie, że wszystko przez tą wspólnotę do której należy i księdza, że - jak tak dalej pójdzie - to nie da się z tą dziewczyną żyć, zrujnuje się nasz związek.

Związek się rozpadł. Zaraz potem rozpadały się inne kawałki mojego życia, także te zawodowe. Po czasie, gdy coraz bardziej sięgałem dna w moich nałogach, grzechach, wadach, w nieczystości, w imprezowaniu i innych niezbyt pochlebnych zachowaniach, zaczęło pojawiać się pragnienie zbliżenia się do Boga, udania po pomoc do Niego i poznania Go bardziej. Wtedy zaczęły przypominać mi się moje rozmowy z byłą dziewczyną o Bogu, jej podejście do wiary. Zacząłem jej takiej wiary zazdrościć. Rzecz dziwna, w tym czasie u moich dalszych i bliższych znajomych pojawiał się „Dzienniczek”. A to zauważyłem go na półce u koleżanki, a to znajomy, którego nie podejrzewałem o zbytnie zaangażowanie w Kościele, ni stąd, ni zowąd, zaczął o nim opowiadać. Tym bardziej więc wracały w mojej głowie myśli o wierze mojej byłej dziewczyny i o potrzebie zwrócenie się do Boga. Tyle, że nie starczało mi siły, by walczyć z różnymi wadami mojego charakteru, z uzależnieniami. W moim życiu działo się coraz gorzej. Chęć nawrócenie i poznania Boga takiego, jakiego znała ta moja była dziewczyna, pozostało więc w sferze chęci.

Tak było do czasu, gdy dostawać zacząłem sygnały, że moja była dziewczyna popadła w złe towarzystwo. Nie wiem, czy tak było naprawdę, bo zupełnie straciłem z nią kontakt, ale to, co o niej do mnie docierało, było bardzo niepokojące. Tym bardziej, że dostawałem od życzliwych osób różne jej zdjęcia, na których wyglądała podle. Jak nie ona. Raczej jak osoba dość lekkich obyczajów.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..
TAGI: