Polacy znajdują czas na wpisy o narządach matki Michalczewskiego, wykorzystywaniu pijanych kobiet i wylewanie piwa do ścieków. Tylko pozazdrościć.
24.09.2014 09:14 GOSC.PL
W internecie toczą się dyskusje o bardzo ważnych sprawach. Na przykład o tym, czy należy pić piwo Ciechan, czy nie. Są tacy, którzy uważają, że absolutnie nie należy, ponieważ jego producent Marek Jakubiak życzył na jednym z portali społecznościowych matce Dariusza Michalczewskiego dodatkowych narządów. Modne warszawskie lokale zdecydowały się nawet na zerwanie współpracy z lokalnym browarem, uznając komentarz za homofobiczny. Z kolei Rafał Ziemkiewicz rozpętał dyskusję na temat tego, czy, he he, można zgwałcić pijaną kobietę. Mniejsza o to, czy takie były jego intencje – w każdym razie wielu czytelników tak właśnie zrozumiało jego biblijną parafrazę zachęcającą do rzucenia kamieniem w zakonnika oskarżonego o gwałt tego mężczyznę, który nigdy nie wykorzystał nietrzeźwej.
Przeczytałem te wpisy i pozazdrościłem. Oto Rafał Ziemkiewicz między napisaniem kolejnej książki a oddaniem następnego artykułu do druku znajduje jeszcze okazję na to, by dzielić się ze swoimi „followersami” błyskotliwymi myślami nowoczesnego endeka na temat relacji damsko-męskich. Facet, który wskrzesza w Polsce sztukę tradycyjnego piwowarstwa, zadaje sobie trud komentowania progejowskich wypowiedzi onegdaj wielkiego sportowca, a dziś celebryty. Okazuje się nawet, że rzesze młodszych i starszych bywalców knajp ofiarowują swój czas, by w ramach akcji protestacyjnej wylewać hektolitry spienionego złota do ścieków. Tak, ja też tak chcę, ja też tak mogę! – pomyślałem, i nie zważając na płacz żony i łkanie dziatek zostawiłem wszystkie obowiązki i siadłem przed komputerem. Tak zastała mnie noc.
Gdy zapętlony film o psim pająku odtwarzał się już trzecią godzinę, ktoś obudził mnie zdecydowanym szturchnięciem. Podniosłem głowę z klawiatury i zobaczyłem twarz nie byle kogo, bo Stanisława Jerzego Leca – człowieka, który „ćwierkał” o rzeczywistości, zanim to się stało modne. – Wstań, muszę Ci coś pokazać. Nawet bicie serca kończy się śmiercią, więc zobacz, co stanie się po Twojej, jeśli nie zmienisz swojego postępowania – powiedział.
Pod nami otworzyła się ziemia i zstąpiliśmy w czeluść. – Dziś w Piekle nie ma Kręgów, są Grona – wytłumaczył Lec, a po moich plecach przeszły ciarki. W oddali zobaczyłem długobrodego Syzyfa w postrzępionym ubraniu, który mimo tysięcy lat i rebrandingu wciąż wtaczał na górę swój głaz, po czym, będąc prawie u szczytu, złorzecząc i płacząc zbiegał w dół za zgubą. Inni potępieni mieli bardziej współczesne kary. – Spójrz na niego: w nieskończoność będzie przerabiał opisy swoich niedokonanych dobrych uczynków na Tłity. Albo na niego: wieczność spędzi na produkcji memów ilustrujących niebyłe zabawy z synem i dany mu dobry przykład. O, albo ona: Przez eony będzie wylewać na siebie wiadra odtrąconej Łaski i wrzucać filmiki na facebookową ścianę – opowiadał. – I co gorsza – przeszył mnie wzrokiem, a jego głos zabrzmiał niczym grom: – Za to wszystko nie będzie lajków. Czas robi swoje. A Ty człowieku?
Stefan Sękowski