Z przekazu medialnego wynika, że głównym oponentem wobec ideologii gender są biskupi. Kto by pomyślał, że u nas biskupów więcej niż katolików.
23.09.2014 13:30 GOSC.PL
I znów Sejm pochyli się nad ratyfikacją Konwencji Rady Europy „o zwalczaniu i zapobieganiu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej” (przeczytaj tekst Groźna konwencja znowu w Sejmie).
To oczko w głowie naszych feministek. Jak przeczytałem na portalu „Na Temat” w tekście pod znamiennym tytułem „Konwencja, która rozpala Kościół”, ta sprawa nas „ciągle dzieli”, a to głównie (albo nawet jedynie) za sprawą Kościoła. Dalej dowiadujemy się, że „biskupi znowu zaczęli ataki na Konwencję przeciwko przemocy wobec kobiet: że promuje gender i niszczy rodzinę”.
Ale nie ma się czego bać, o czym zapewnia nas w tym samym tekście prof. Monika Płatek: „Konwencja nie uderza w rodzinę, a jedynie w stereotypy”. A kim jest Monika Płatek? Jest m.in. feministką, żarliwą promotorką ideologii gender. Jeden cytat z tej pani (z innego tekstu z NaTemat.pl): „Kościół funduje nam obłędną tresurę i wdraża do praktyk, które przyzwalają, by ludzi dzielić, jednych drugimi szczuć, tworzyć wrogów i nawoływać do krucjat. Wczoraj Żyd, dziś Gender”.
Bardzo nas pani Płatek uspokoiła.
Zastrzeżenia do Konwencji, które zgłosił Kościół, tylko dlatego spotykają się z takim wściekłym jazgotem, że – wbrew propagandzie – nie są głosem biskupów, lecz znacznej części społeczeństwa, które się z nimi w tej sprawie identyfikuje. Gdyby było inaczej, nikt by nie atakował Kościoła. Po co w ogóle zwracać uwagę na nieznaczącą społecznie organizację? Żeby im robić reklamę?
Robienie wrażenia, że Kościół jest głównym albo wręcz jedynym oponentem wobec pochodu ideologii genderyzmu, to oczywiście element strategii inżynierów społecznych. Chodzi o zawstydzenie Kowalskiego sugestią: „No co ty? Kościoła się słuchasz? Pod kołdrę pozwalasz klechom zaglądać i jeszcze pozwalasz się prowadzić na ich pasku?”.
Warto w tej sytuacji uświadomić Kowalskiemu, z kim w tej sprawie zgodzi się, jeśli nie zgodzi się z Kościołem. Po tamtej stronie są m.in. środowiska feministyczne, ideolodzy seksualizacji dzieci i lobby gejowsko-lesbijskie. Są, przykładowo, takie postacie jak Wanda Nowicka, Joanna Senyszyn, Anna Grodzka (dawniej Krzysztof Bęgowski) i cała ferajna od Janusza Palikota. No i oczywiście „Gazeta Wyborcza”. Oni wszyscy mówią to, co prof. Monika Płatek: „Konwencja nie uderza w rodzinę, a jedynie w stereotypy”.
O tak – bo stereotypem jest twierdzenie, że rodzina to kobieta, mężczyzna i dzieci, stereotypem utrzymywanie, że małżeństwo to para osób odmiennych płciowo, stereotypem wreszcie jest upierać się, że są tylko dwie płcie. Stereotypem jest twierdzenie, że kobieta i mężczyzna różnią się nie tylko budową ciała, ale też m.in. sposobem rozumowania i reagowania. „Bo się nie różnią! To naukowo udowodnione” – jak powiedziała mi pani doktor, która wykłada gender w Niemczech.
Jeśli ktoś ma wątpliwości, niech popyta genderystę (o ile takiego znajdzie, bo na szczęście za wielu ich jeszcze u nas nie ma) o parę szczegółów z ich doktryny. Na przykład o te „stereotypy”. Ja miałem taką okazję. Od czasu tamtej rozmowy widzę, że sprawa jest poważniejsza niż sądziłem.
Franciszek Kucharczak