Specjalista od spraw rosyjskich, dziennikarz i autor kilku książek Jeffrey Tayler napisał łamach „Foreign Policy”, że rosyjska agresja na Ukrainę może eskalować do bardzo dużych rozmiarów, co skończy się atakiem nuklearnym Rosji na Europę. Pierwszym celem ma być Warszawa, drugim Wilno.
08.09.2014 09:00 GOSC.PL
Tayler przypomniał, że Władimir Putin mówił kilka dni temu o możliwości użycia broni atomowej w ewentualnym konflikcie z należącymi do NATO państwami Europy Środkowej, a 14 sierpnia powiedział zgromadzonym w Jałcie przedstawicielom Dumy, że planuje „zaskoczyć Zachód naszymi nowymi rozwiązaniami w kwestii ofensywnej broni jądrowej, o których jeszcze nie mówimy”.
Zdaniem naukowca i wieloletniego krytyka prezydenta Rosji, a także byłego dyrektora Centrum Studiów Strategicznych w Moskwie i komentatora politycznego BBC World Service Andrieja Piontkowskiego, Putina stać na taki ruch, ponieważ wie on o niechęci NATO do niesienia pomocy poszczególnym członkom Paktu. Dlatego pierwsze uderzenia atomowe skierowane byłyby w Warszawę, Wilno czy w Tallin.
A ja zupełnie nie boję się takiego scenariusza, ponieważ wiem, że w przypadku zrzucenia ładunku jądrowego na stolicę Polski, Litwy, czy Estonii przywódcy NATO i Unii Europejskiej zareagowaliby tak, że Putin skryłby się ze strachu do mysiej nory. Wprowadziliby następne sankcje ekonomiczne, np. zakazali eksportu marchewki do Rosji, zabroniliby wjazdu na teren UE kolejnym czterem, a może nawet pięciu kremlowskim politykom, przysłaliby do naszego kraju jeszcze dziesięć samolotów F-16.
Czy wobec możliwości takiego odwetu Putin odważyłby się zaatakować nuklearnie Warszawę?
Jerzy Bukowski