Brytyjski premier David Cameron zasygnalizował w piątek na szczycie NATO, że dowództwo planowanej szpicy sojuszu ma być w Polsce. Szef MON Tomasz Siemoniak uznał to za nieporozumienie; prezydent Bronisław Komorowski mówił, że będzie ono tam, gdzie wojska będą działać.
"Mam nadzieję, że dziś uzgodnimy utworzenie wielonarodowych sił szpicy, która może zostać rozmieszczona w dowolnym miejscu na świecie w ciągu 2-5 dni. To będzie częścią reformy Sił Odpowiedzi NATO: z kwaterą główną w Polsce, czterema jednostkami w krajach Sojuszu w Europie Wschodniej i przemieszczeniem sprzętu i infrastruktury, aby pozwolić na więcej ćwiczeń i - w razie potrzeby - na szybkie wzmocnienie" - powiedział Cameron, otwierając obrady w drugim dniu szczytu.
Zdziwienie wypowiedzią Camerona wyraził na Twitterze szef MON Tomasz Siemoniak, podkreślając, że dowództwo szpicy "będzie tam, gdzie będzie potrzeba".
Prezydent Bronisław Komorowski zaznaczył, że szpica, jako siły szybkiego reagowania, będzie przeznaczona do działania "wszędzie tam, gdzie pojawi się realne zagrożenie, a nie tylko na jednym kierunku". "Logika nakazuje, aby takie siły były dowodzone nie z drugiego końca obszaru Sojuszu, ale z obszaru, gdzie jest najbliższe dowództwo wyższego szczebla, działające w porozumieniu z dowództwem ogólnonatowskim" - podkreślił prezydent.
Po południu Cameron powiedział dziennikarzom, że "Wielka Brytania wydzieli 3 500 osób do ćwiczeń we wschodniej Europie, począwszy od teraz do końca 2015 r., będzie to część wysiłków Sojuszu na rzecz zapewnienia ciągłej obecności na naszej wschodniej flance". "Zgodziliśmy się też podnieść zdolność NATO, by szybko odpowiadać na wszelkie zagrożenia. Będą nowe, wielonarodowe siły szpicy, zdolne do rozmieszczenia gdziekolwiek na świecie w ciągu dwóch do pięciu dni" - dodał.
Zapowiedział, że do szpicy Wielka Brytania wydzieli grupę bojową w sile tysiąca żołnierzy.
"Członkowie NATO w całej Europie, zwłaszcza w Środkowej i Wschodniej, uzyskali zapewnienie, że jest to Sojusz, który wypełni swoje traktatowe zobowiązanie wobec każdego członka, który jest zagrożony" - zaznaczył.Zdaniem ekspertów dowództwo natowskich sił natychmiastowego reagowania mogłoby działać w Szczecinie, gdzie obecnie mieści się dowództwo Wielonarodowego Korpusu Północno-Wschodniego. Polska od wielu miesięcy zabiegała o wzmocnienie Korpusu, którego trzon stanowią żołnierze z Polski, Danii i Niemiec. Szef MON napisał na Twitterze, że w czwartek podpisał z ministrami obrony tych państw deklarację w tej sprawie.
Skrócenie czasu reagowania i wyodrębnienie sił natychmiastowego reagowania NATO to część Planu Działań na rzecz Gotowości, przyjętego na szczycie w Newport. Jest on odpowiedzią na rosyjską agresję na Ukrainę, ale ma też przygotować Sojusz do reakcji na inne zagrożenia.
"Po długich latach zimnej wojny wizja Europy zjednoczonej, wolnej i żyjącej w pokoju wydawała się w zasięgu ręki. Dziś jednak (...) stoimy w obliczu nowych zagrożeń. Na wschodzie Rosja podeptała zasady, anektując Krym i wprowadzając żołnierzy na terytorium suwerennego kraju, Ukrainy. Na południu rozciąga się łuk niestabilności od Afryki Północnej do Bliskiego Wschodu" - powiedział Cameron.
"W czasie, gdy Rosja nielegalnie działa na Ukrainie, musimy zapewnić naszych członków we wschodniej Europie, że podtrzymujemy zobowiązanie do kolektywnej obrony, wynikające z artykułu 5 (traktatu założycielskiego NATO). Dlatego musimy być zdolni do szybszego działania" - dodał.
Także sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen powiedział, że decyzje szczytu Sojuszu "zapewnią, że mamy właściwe siły na właściwym miejscu tak długo, jak będzie to konieczne".
Sojusznicy zgodzili się też zwiększyć wydatki obronne - państwa, które przeznaczają na obronność mniej niż uzgodnione w NATO 2 proc. PKB, mają postarać się osiągnąć ten poziom w ciągu 10 lat.
Występując wspólnie, Rasmussen i Komorowski zapowiedzieli, że kolejny szczyt NATO, w 2016 r., odbędzie się w Warszawie.