Opowiedzenie się papieża za powstrzymaniem działań Państwa Islamskiego przeważyło szalę - uważa ambasador Iraku przy Stolicy Apostolskiej Habbeb Mohammed Hadi Ali al-Sadr. Jego zdaniem gdyby nie „nieustanne apele papieża do wspólnoty międzynarodowej”, prawdopodobnie nikt nie chciałby się tym zająć.
Dyplomata dodał, że zarówno rząd Iraku jak i tamtejsi przywódcy religijni doceniają stanowczość Franciszka, jak też duchowe wsparcie, jakie okazuje on narodowi irackiemu.
W drodze powrotnej z Korei 18 sierpnia papież oświadczył, że słuszne jest powstrzymanie niesprawiedliwego agresora, ale nie oznacza to zrzucania bomb i wymaga zgody Organizacji Narodów Zjednoczonych.
Odnosząc się do Państwa Islamskiego ambasador stwierdził, że ugrupowanie to stanowi zagrożenie dla świata, który ucierpi, jeśli nie go nie powstrzyma. Nie wykluczył, że ta „organizacja terrorystyczna”, która niszczy, morduje, dokonuje czystek etnicznych, a handel ludźmi uznaje za rzecz normalną, może wziąć na cel także papieża. Jej bojownicy uważają bowiem wszystkich chrześcijan za „niewiernych”, dlatego niszczą ich świątynie.
Zapewnił, że rząd iracki we współpracy z Kościołem katolickim, ONZ i organizacjami humanitarnymi robi co może, by zapewnić dach nad głową 100 tys. chrześcijańskich uchodźców. Rozdawana jest im także żywność oraz pomoc finansowa w wysokości niemal 800 dolarów dla każdej rodziny. Jest to jednak tylko pomoc doraźna, gdyż „jedynym prawdziwym rozwiązaniem byłoby zapewnienie 1,25 mln uchodźców w Iraku powrotu do domów”.
Ambasador podkreślił, że rząd chce zapewnić możliwość pozostania w kraju chrześcijanom i innym mniejszościom tworzącym irackie społeczeństwo. Przypomniał, że pierwszy chrześcijański kościół został tam zbudowany w tym samym czasie, co rzymskie Koloseum. Pierwsi chrześcijanie dotarli bowiem na ziemie dzisiejszego Iraku, uciekając przed rzymskimi prześladowaniami.