Donald Tusk, zostawiając swoją partię, otwiera puszkę Pandory. Dla PO nadchodzi test poważniejszy niż wszystkie wygrane wybory
02.09.2014 15:50 GOSC.PL
Platforma, choć zwie się Obywatelska, została „sprywatyzowana” już dawno temu, gdy Donald Tusk pozbył się Zyty Gilowskiej i Jana Rokity. Ostatni polityk zdolny do kierowania partią - Grzegorz Schetyna - od czterech lat przebywa na politycznym wygnaniu, a jego stronnicy zostali zmarginalizowani. Demokracja wewnątrzpartyjna przypomina demokrację socjalistyczną: przez lata do wszelkich władz wybierano tych, których wybór zaakceptował Donald Tusk. A ten starannie unikał osób przejawiających jakiekolwiek ambicje przywódcze.
Można oczywiście powiedzieć, że dokładnie w ten sam sposób funkcjonuje Prawo i Sprawiedliwość. Nic tam nie dzieje się wbrew woli Jarosława Kaczyńskiego. Ale prezes PiS nigdzie się w najbliższych latach nie wybiera, a Donald Tusk właśnie schodzi z politycznego ringu. I jakiekolwiek spekulacje, że będzie on nadal kierował partią, czy też z „tylnego siedzenia” w Brukseli sterował rządem, są niepoważne. Funkcja, którą objął jest jak jednokierunkowa ulica, zamknięta co najmniej na 3 lata. Status quo istniejące od 2005 roku zostało tym samym naruszone. Puszka Pandory otwarta.
Problem PO jest oczywiście problemem rządu. W drugiej kadencji był on w jeszcze większym stopniu autorski niż w pierwszej. Poza ministrem sportu, nikt nie ma tu politycznego zaplecza, wszyscy dostali fotele z kaprysu „ukochanego przywódcy”. Gdy go zabraknie, zawisną w próżni. Nikt bowiem z wymienianych kandydatów na premiera nie ma nawet w części takiego autorytetu w partii, jak Donald Tusk. Oznacza to, że pierwszy rządowy kryzys może okazać się ostatnim, choć z przedłużoną na kilka miesięcy agonią.
Dwie największe polskie partie są dziś pozbawione wewnętrznych mechanizmów samoregulujących, naturalnych ścieżek kariery, demokratycznych procedur. Opierają się wyłącznie na silnym przywództwie. Jedna właśnie swoje przywództwo straciła. I stoi przed alternatywą: albo w buty Tuska wejdzie szybko Grzegorz Schetyna, albo partia się najzwyczajniej rozsypie. Nie jest bowiem zbudowana na skale, lecz na piasku, składającym się z budżetowych dotacji i nomenklaturowych stanowisk. Nie spaja jej żadna idea, nie ma żadnego czytelnego programu, nie jest ani konserwatywna, ani liberalna. Może co najwyżej wpaść w otchłań europejskiej poprawności politycznej, co w polskich realiach wróży jedynie podzielenie losu Ruchu Palikota.
Można oczywiście spróbować zacząć od początku. Tylko kto teraz wystąpi w roli trzech tenorów?
Piotr Legutko