Poniedziałkowe spotkanie grupy kontaktowej Rosja-Ukraina-OBWE w Mińsku nie przyniosło rezultatów. Ukraińskie siły rządowe wycofały się z lotniska w Ługańsku na wschodzie Ukrainy. Sytuacja w tym kraju będzie tematem wizyty prezydenta USA Baracka Obamy w Estonii.
Amerykański przywódca przyleci do estońskiej stolicy we wtorek wieczorem. Uda się tam przed szczytem NATO w Walii. W środę w Tallinnie Obama spotka się z prezydentami trzech krajów bałtyckich: Litwy, Łotwy i Estonii. Oczekuje się, że amerykański prezydent zapewni te kraje, które czują się zagrożone w związku z agresją Rosji na Ukrainie, o gwarancjach bezpieczeństwa USA i NATO.
Tymczasem w poniedziałek po czterech godzinach obrad zakończyło się spotkanie grupy kontaktowej w Mińsku. Przedstawiciel separatystów ze wschodu Ukrainy zapowiedział, że rozmowy mogą być kontynuowane w piątek.
Mimo wysiłków na rzecz dyplomatycznego zakończenia konfliktu, nie słabną walki na wschodzie. Rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy, Andrij Łysenko, oświadczył, że ukraińskie siły rządowe wycofały się z lotniska w Ługańsku, gdzie atakowane były wcześniej przez batalion rosyjskich czołgów.
Poinformowano też, że aż 680 ukraińskich żołnierzy przebywa w niewoli u wspieranych przez Moskwę separatystów prorosyjskich. 80 proc. pojmanych przez przeciwnika wojskowych to uczestnicy walk w leżącym obok Doniecka Iłowajsku, który jest okrążony przez siły rosyjskiej armii i rebeliantów.
Z kolei minister obrony Ukrainy Wałerij Hełetej oświadczył, że straty w wojnie "nie będą liczone w setkach, lecz w tysiącach, a nawet dziesiątkach tysięcy ofiar". Rosja "niejednokrotnie" groziła użyciem broni jądrowej wobec jego kraju, jeśli Kijów nie zaprzestanie działań przeciwko prorosyjskim separatystom we wschodnich obwodach kraju - dodał.