Graliśmy ostatnio ze znajomymi w karciankę z gatunku fikcji politycznej. Nikt nie chciał dostać karty UE. Bo była niezdolna do jakiejkolwiek akcji…
29.08.2014 13:22 GOSC.PL
W minioną niedzielę spotkaliśmy się ze znajomymi. Kolega przyniósł szybką i przyjemną grę karcianą z gatunku fikcji politycznej. Każdy z graczy wcielał się w polityka, który ma osiągnąć jak największe wpływy. W tym celu zagrywa karty, które reprezentują wsparcie jakiegoś państwa czy organizacji międzynarodowej (np. Rosja, ONZ czy Unia Europejska) lub działanie związane ze sprawowaniem władzy (np. wywołują protest lub dają poparcie mediów).
Każda z kart pozwala graczowi na wykonanie jakiejś akcji i zablokowanie jakiegoś działania innego gracza. Każda za wyjątkiem… karty UE. Ta może jedynie blokować kartę protestu. Nikt nie chciał dostać karty UE. Bo w tej grze jest wyjątkowo słaba.
Zagraliśmy. Jeden z nas miał już tylko na ręce UE. Rzucił, wiedząc, że niewiele może zrobić i ironicznie zażartował, że wyraża najgłębsze zaniepokojenie tym, że inny gracz wykonał akcję Rosją. Taki czarny humor bywa czasem zabawny. Rozgrywkę zresztą przegrał. Wygrał ten, który miał kartę Rosji.
Na szczęście to była tylko głupia gra.
Wojciech Teister