„Jeśli ktoś chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje”
Często buntowałem się przeciw tym słowom, bo wydawało mi się, że Bóg oczekuje ode mnie, abym przestał być sobą albo zaczął udawać kogoś innego, niż jestem. A tymczasem okazało się, że tak kurczowo trzymałem się swojego „starego życia”, że nie potrafiłem oddać się Bogu w całości, „stracić swoje życie” dla Jezusa. Uświadomiłem sobie, że Jezus oczekuje ode mnie nie tylko pustych deklaracji i pięknych modlitewnych uniesień, ale konkretnego działania, wysiłku i trudu, współpracy w budowaniu mojego życia na nowo. A wziąć swój krzyż, zaakceptować siebie i swoją bezsilność nie jest łatwo na co dzień. Czasem wydaje się to niemożliwe. Dla mnie iść za Jezusem to żyć bez ściemy, udawania, że wszystko jest „fine”, OK. Każdy z nas ten wysiłek, akt woli musi podjąć sam, ale na szczęście na naszej drodze ku nawróceniu nigdy nie jesteśmy sami. Bóg daje nam przyjaciół, którzy często niosą ten krzyż z nami, towarzyszą nam swoją obecnością, zrozumieniem, modlitwą.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Sebastian Kneć