Pisałem kiedyś, że ten Kościół pachnie jerozolimskim kadzidłem, olejkami różanymi, cynamonem i kardamonem. Teraz cuchnie prochem i spalenizną zwęglonego ciała. Nie mów: nic nie można zrobić. Na widoczne na wielu zdjęciach z Mosulu ściśnięte w geście nienawiści pięści dżihadystów odpowiedzmy dłonią zaciśniętą na… różańcu.
Co można zrobić? – zastanawiałem się od kilkunastu dni. Co konkretnego? Podesłać znajomym z Facebooka kolejną porcję makabrycznych fotek? Tych małych lokalnych inicjatyw jest stanowczo zbyt wiele. Można dostać od nich oczopląsu. Część znajomych zmienia swe zdjęcia na profilu facebookowym (zastępują je arabską literką „n”, pierwszą literą słowa „nasara”, czyli chrześcijanie, którą oznacza się domy chrześcijan w Mosulu), inni fotografują się z tabliczką: „STOP CHRISTIAN MASSACRE NOW!”. Nie ma dnia, bym nie dostawał na skrzynkę mejlową kilku informacji na temat współczesnego holocaustu chrześcijan. Znajomi znajomym podsyłają kolejne ociekające krwią zdjęcia, ale niewiele z tego wynika. Akcja fotografowania się z tabliczkami jest świetna i wywołała spory medialny rezonans, ale wciąż mam wrażenie, że to za mało... To, co dzieje się w Iraku, to nie przelewki. Trudno to zrozumieć w kraju, w którym największym problemem jest zwolnienie dwóch strażników miejskich, którzy nie upilnowali tęczy przed spaleniem, czy chlipanie w rękaw po kolejnym odrzuconym odwołaniu warszawskiej Legii. W Iraku krew leje się strumieniami, a media śledzą rozkład dnia ks. Lemańskiego.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Jakimowicz