Wisimy na włosku. I pewnie już dawno byśmy spadli, gdyby wszystko nie było w ręku Boga.
23.08.2014 08:00 GOSC.PL
Miałem ostatnio stłuczkę samochodową. Niegroźną. Rozbity reflektor, urwany zderzak, wgnieciony błotnik. Strata dotkliwa finansowo, ale mnie samemu nie stało się zupełnie nic. A jednak przez kilka nocy w głowie wyświetlał mi się film z tamtego zdarzenia. Mózg szczegółowo analizował jego przebieg, przedstawiał możliwe scenariusze. Bo przecież mogło być zupełnie inaczej. Ciut inna siła, inne miejsce uderzenia, inna reakcja za kierownicą – i dramat gotowy.
Wisimy na włosku. I pewnie już dawno byśmy spadli, gdyby wszystko nie było w ręku Boga. On wybiera moment, prowadzi, podtrzymuje. Nie, to nie to, że zrzucam z siebie odpowiedzialność za nieostrożną jazdę. Ale wiem też, że nie wszystko zależy ode mnie. Moment poczęcia i moment śmierci – to ostatecznie, mimo naszych usilnych starań, Jego sprawa.
A co ja w tym wszystkim mogę zrobić? Może po prostu trochę zwolnić, pomyśleć o tym, co jest naprawdę ważne. Czy to, za czym gonię, warte jest narażania życia, oddalania się od najbliższych lub choćby tylko wydawania dużych pieniędzy? Czasami musimy trochę się potłuc, by pewne rzeczy do nas dotarły. I Bóg na to pozwala.
Szymon Babuchowski