Prezydent Liberii Ellen Johnson Sirleaf ogłosiła we wtorek wieczorem godzinę policyjną i kwarantannę w jednej z dzielnic stolicy kraju Monrovii, aby zahamować rozprzestrzenianie się wirusa ebola.
W przemówieniu telewizyjnym Johnson Sirleaf zapowiedziała, że godzina policyjna obowiązywać będzie od godz. 21 do 6 rano. Ponadto poinformowała, że siły bezpieczeństwa otrzymały polecenie zablokowania West Point - dzielnicy slumsów w Monrovii zamieszkanej przez ok. 50 tys. ludzi.
Mieszkańcy West Point zaatakowali w końcu ub. tygodnia jeden z ośrodków, w których przebywają na obserwacji osoby z podejrzeniem zakażenia wirusem ebola. Obawiali się bowiem, że przywożeni są tam chorzy z całego kraju.
W rezultacie w warunkach powstałego chaosu z ośrodka uciekły dziesiątki osób czekających na badania. Z ośrodka ukradziono m.in. zakrwawioną pościel i materace, które mogą przyczynić się do dalszego rozprzestrzeniania się wirusa.
"Nie byliśmy w stanie kontrolować rozprzestrzeniania się wirusa wobec wciąż powtarzających się utrudnień, zakorzenionych w kulturze praktyk pogrzebowych, niestosowania się do zaleceń pracowników ochrony zdrowia i ostrzeżeń władz" - powiedziała pani prezydent.
"W rezultacie takiego stanu rzeczy i wysokiego zagęszczenia ludności epidemia rozszerzyła się na Monrovię i jej okolice" - dodała.
Według najnowszego bilansu Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) w ciągu trwającej od pięciu miesięcy epidemii gorączki krwotocznej zmarło 1229 osób: 466 w Liberii, 394 w Gwinei, 365 w Sierra Leone i cztery w Nigerii. Liczbę zarażonych ocenia się na ponad 2240.