Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu (CAS) odrzucił wniosek Legii Warszawa o warunkowe dopuszczenie do 4. rundy eliminacji Ligi Mistrzów. Piłkarski mistrz Polski został 8 sierpnia ukarany walkowerem za wystawienie nieuprawnionego zawodnika i odpadł z rywalizacji.
Warszawski zespół złożył apelację do organu odwoławczego Europejskiej Unii Piłkarskiej (UEFA), który 14 sierpnia podtrzymał jednak werdykt pierwszej instancji. W tej sytuacji Legii pozostało tylko zwrócenie się do CAS.
Poniedziałkowa decyzja dotyczy jedynie zawieszenia dyskwalifikacji Legii do czasu ogłoszenia werdyktu przez CAS. UEFA nie wyraziła zgody na zastosowanie trybu przyspieszonego, w związku z czym ostateczne rozstrzygnięcie zapadnie w ciągu trzech miesięcy.
W końcówce drugiego spotkania z Celtikiem na boisku pojawił się Bartosz Bereszyński, który - zdaniem europejskich władz - nie odbył kary zawieszenia na trzy mecze za czerwoną kartkę z poprzedniego sezonu Ligi Europejskiej.
Warszawski klub argumentuje, że Bereszyński nie zagrał w pierwszym starciu z mistrzem Szkocji oraz w dwumeczu poprzedniej rundy z Saint Patrick's Athletic. 22-letni zawodnik nie był jednak oficjalnie zgłoszony do tych meczów, dlatego nie zaliczono mu ich na poczet kary.
"Po przeanalizowaniu wniosków i wyjaśnień złożonych przez wszystkie strony, przewodniczący sekcji odwoławczej CAS odrzucił wniosek Legii. W związku z tym w kolejnej rundzie eliminacji Champions League 2014/15 Celtic FC zmierzy się 20 sierpnia z NK Maribor. Postępowanie odwoławcze będzie kontynuowane. Zostanie powołany sztab arbitrów, który podejmie decyzję w nadchodzących tygodniach. Legia domaga się finansowej rekompensaty od UEFA oraz cofnięcia kar dla klubu i Bartosza Bereszyńskiego" - napisano w oficjalnym komunikacie CAS.
Legia pokonała Celtic 4:1 w Warszawie i 2:0 w Edynburgu, ale decyzja o walkowerze (0:3) wyrównała stan rywalizacji na 4:4. Celtic awansował dzięki bramce zdobytej na wyjeździe.
Taka decyzja wydała się podejrzana trenerowi Henningowi Bergowi.
"Co by zrobiła UEFA, gdybyśmy wygrali w pierwszym meczu 5:1? Walkower 0:3 w drugim i przechodzimy? A gdybyśmy wygrali 4:0, a potem przegrali 0:7 i wystawili Bereszyńskiego - też by nas zdyskwalifikowali i dali awans za lepszy bilans w dwumeczu? To wszystko jest dość szalone, dlatego mamy nadzieję, że CAS przyjrzy się tej sprawie uważnie" – mówił norweski szkoleniowiec na czwartkowej konferencji prasowej.
Żalu do europejskich władz futbolu nie ukrywa współwłaściciel Legii Dariusz Mioduski.
„Gdyby UEFA dotrzymała złożonej obietnicy i wsparła nasze starania o zastosowanie przez CAS przyspieszonej procedury arbitrażu, dzisiaj wszystko mogłoby być jasne. Ponieważ tak się nie stało, złożyliśmy w piątek wniosek o zastosowanie środka zabezpieczającego, czyli tymczasowe dopuszczenie nas do dalszych rozgrywek Ligi Mistrzów do czasu podjęcia przez CAS ostatecznego werdyktu” - wyjaśnił, cytowany na oficjalnej stronie klubu.
Ostateczna decyzja ma zostać podjęta w ciągu trzech miesięcy. Mioduski zapewnił, że niezależnie od poniedziałkowego rozstrzygnięcia nie zrezygnuje z dalszego poszukiwania sprawiedliwości.
„Będziemy walczyć do końca, gdyż w tej sprawie nie chodzi tylko o Legię, ale o zasady, na których ma się opierać współczesna piłka nożna - o fair play i uczciwą walkę na boisku. Wciąż mam nadzieję, że wygra futbol” – podkreślił Mioduski.
W czwartek Legia zmierzy się na wyjeździe z kazaskim FK Aktobe w decydującej fazie eliminacji Ligi Europejskiej. Rewanż 28 sierpnia w Warszawie.