Kultowy "Rejs" wraca do kin

Zrekonstruowano po latach film Marka Piwowskiego.

"Proszę myśleć optymistycznie w tej chwili!"

Marek Piwowski zadebiutował w 1970 roku pełnometrażowym filmem fabularnym Rejs. Na pokładzie statku zebrano naturszczyków, którzy nie do końca zdawali sobie sprawę z faktu, że np. uroczystość dla kapitana jest jedynie pretekstem dla filmu, a nie na odwrót.

"Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem."

Na pokład statku wycieczkowego, który odbywa Wisłą rejsy Warszawa – Płock dostaje się pasażer bez biletu. Kapitan bierze go za instruktora kulturalno-oświatowego. Zaskoczony i przestraszony gapowicz, w tej roli Stanisław Tym, usiłuje grać narzuconą mu rolę. Organizuje więc zebrania, konkursy i zabawy na pokładzie, do których stara się wciągnąć pasażerów. Zdobywa także grono sojuszników wśród ludzi, w których drzemią niewyżyte instynkty organizatorskie i dyktatorskie.  Nagle tę wycieczkową społeczność ogarnia zbiorowy entuzjazm do wspólnej zabawy. Wydarzenia przybierają niebezpieczny obrót...

"Ja w ogóle nie lubię chodzić do kina, a szczególnie nie chodzę na filmy polskie. Nudzi mnie to po prostu."

Rejs jest jedną z najbardziej oryginalnych, polskich komedii satyrycznych, może właśnie dlatego, że został  zrealizowany paradokumentalną metodą obserwacji zaimprowizowanych scenek. Tonacja jest groteskowa a dialogi surrealistyczne i wykorzystują nowomowę PRL-u. Na ekranie pojawiają się typowe postacie i sytuacje z ówczesnej rzeczywistości. To wszystko nadaje filmowi sens metaforyczny.

"Tak podzielam pańskie zdanie, dlatego to jest smutne."

Barbara Kosecka w artykule Ciało i dyscyplina. Rejs jako próba pewnej strategii syntezy w "Kwartalniku Filmowym" z 1997 roku napisała: "Film wzbudzał jednak duże nadzieje – według wyobrażeń krytyki miał być jedynie niezbyt udanym początkiem nowej, ożywczej fali w polskim kinie. Tak się jednak nie stało, sam Piwowski od 1970 roku zrealizował tylko dwa kinowe filmy fabularne, a Rejs nie zmienił złych nawyków polskiej komedii. Film jednak do dziś stawia intrygujące pytanie o granicę dokumentu (i fabuły jednocześnie), zwłaszcza zaś wyczula na jego istotne problemy: etyczne, estetyczne, dotyczące wierności prawdzie. Jak w przypadku Psychodramy każe się zastanawiać, czy dotychczasowy atut dokumentu – świadomość widza, że „to wszystko” zdarzyło się naprawdę – może i powinno ustąpić miejsca „prawdzie” całości. Rodzi wątpliwość, czy magnetyczne oddziaływanie poszczególnych scen, słów, twarzy, przenosi się na film, czy Rejs jako całość daje wrażenie autentyczności. Stanowi również dwuznaczny komentarz do stwierdzenia pewnego debiutującego dokumentalisty polskiego, że rzeczywistość jest zawsze bardziej interesująca od tego, co jesteśmy w stanie wymyślić".

rejs scenka
sbartosiewicz

« 1 »

Małgorzata Gajos /akademiafilmupolskiego.pl/youtube