Neutralność światopoglądowa jest możliwa tam, gdzie nie ma poglądów. Na przykład na Marsie.
Minister Kluzik-Rostkowska przeraziła się, gdy usłyszała o pomyśle „Deklaracji wiary” nauczycieli. „Szkoła publiczna powinna być neutralna światopoglądowo, także nauczyciel uczący w szkole publicznej powinien w swojej pracy tę neutralność zachować, inaczej łamie prawo” – oświadczyła. Wyraziła też nadzieję, że „Deklaracja wiary” nauczycieli nie powstanie i „że nie stanie się przyczynkiem do rozpętania jakiejś wojny religijnej w polskiej szkole”. Pani minister rozpętała za to prewencyjną histerię, w której natychmiast wsparły ją usłużne media.
Nieco spóźniona ta histeria. O jakieś dwa tysiące lat. Bo od czasu, gdy Jezus Chrystus założył Kościół, jego członkowie składają publiczną deklarację wiary. Nauczyciele też. I lekarze. Dekarze, kolejarze i piłkarze, kelnerzy i fryzjerzy, naukowcy i sportowcy. I niektórzy ministrowie (może i minister Kluzik-Rostkowskiej się to zdarzyło?). Każdy normalny katolik składa deklarację wiary przynajmniej raz w tygodniu. Nazywa się to wyznaniem wiary.
I oznacza to, że – weźcie głęboki oddech, neutraliści – wola Boża jest dla nich rozstrzygająca w każdej sprawie. Bo skoro zaświadczam, że wierzę w jednego Boga, Ojca Wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi, wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych, to tym samym deklaruję, że jestem Jego dziełem. A zatem On ma do mnie wszystkie prawa.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak