1„Wyszedł sam jeden na górę, aby się modlić.
Wieczór zapadł, a On sam tam przebywał”. Warto wyobrazić to sobie. Jezus po ciężkiej „duszpasterskiej harówce” odpoczywa, modląc się. Jeśli połączymy tę scenę z obrazem Pana chodzącego po wodzie, zobaczymy ważną podpowiedź. Modlitwa daje siłę, by chodzić po wodzie, czyli wierzyć. Modlitwa otwiera człowieka na obecność Boga, uwalnia w nas Jego moc, przemienia, uzdalnia do rzeczy po ludzku niemożliwych, do niesienia ciężaru życia, powołania, choroby czy starości. W Biblii morze jest symbolem ciemnych mocy: śmierci, grzechu, demonów. Jezus chodzący po morzu ukazuje się jako Ten, który depcze potęgę przeciwnika. Ale wcześniej… modlił się.
2„Łódź zaś była już sporo stadiów oddalona od brzegu, miotana falami, bo wiatr był przeciwny”. Obraz, który można odczytać metaforycznie. To symbol Kościoła, łódeczki płynącej przez ocean dziejów, miotanej falami przeróżnych ideologii, skandali, słabości. Wieją wiatry, które chcą go zatopić. Wydawało się w historii, że lada chwila zatonie, ale trwa, płynie do przodu. To także obraz każdego z nas. Płyniemy w łupince naszego żywota. Jak daleko jesteśmy od brzegu, od którego odbiliśmy (narodziny, decyzja o małżeństwie, kapłaństwie, życiu zakonnym)? Może już bliżej do przeciwnego brzegu? Fale namiętności, iluzji, pokus miotają raz po raz naszym życiem, powołaniem. Czujemy się osamotnieni, zostawieni przez ludzi i Boga. Wiatr jest przeciwny. Czasem wydaje się, że wszystko i wszyscy są przeciwko nam. Im bardziej się staram, tym gorzej idzie. Czy wiecznie trzeba będzie się zmagać, walczyć, spinać? Czy kiedyś pojawi się dobry wiatr i będzie można spokojnie obrać kurs?
3Jezus chodzący po jeziorze wydaje się w pierwszej chwili zjawą, której można się przestraszyć. Bóg może wydawać się dziwny, tajemniczy, nierzeczywisty, wręcz straszny. Boimy się Go, bo Go nie znamy. Wątpimy, że jest, nie wiemy, jaki jest. Tak silnie jesteśmy skoncentrowani na naszych lękach, problemach, że nie dostrzegamy Jego łagodnej mocy. Tkwimy w skorupie własnych fobii. A On mówi: „Odwagi, Ja jestem, nie bójcie się”. Tyle razy słyszałem te słowa, a przecież wciąż ich potrzebuję. Chciałbym je słyszeć wyraźniej.
4„Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie”. W słowach Piotra wyczuwamy ów lęk, niepewność. „Jeśli to Ty…”. Jakby nie dowierzał, że to Pan. Ale obok tej niedoskonałej wiary jest też jakiś rodzaj determinacji, chęci przekonania się, że z Jezusem wszystko jest możliwe. „Małej wiary” – usłyszy Piotr, kiedy zacznie tonąć. Jesteśmy podobni do Piotra. Wciąż mówimy Bogu „Jeśli to Ty…”. Ale nawet ta niedoskonała wiara wystarcza, aby zrobić parę kroków po wodzie. Jeśli raz przekonasz się, że niemożliwe jest możliwe, wtedy wszystko będzie już inaczej. Nawet jeśli się potkniesz i zaczniesz tonąć, będziesz wiedział, że On cię chwyci i wyciągnie z otchłani.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Jaklewicz