Wiara polega na tym, że dziękujesz za uzdrowienie wówczas, gdy jeszcze cię boli.
Z opowieści Witka Wilka zapamiętałem najmocniej historię starotestamentalnego Jabesa. Nie dawała mi spokoju. Kłuła, gryzła, była wyrzutem sumienia.
„Obyś skutecznie mi błogosławił i rozszerzył granice moje, a ręka Twoja była ze mną” – wołał Jabes. „I sprawił Bóg to, o co on prosił” (1 Krn 4, 9–10).
Koniec. Kropka.
Jabes nie jęczał, nie płakał, nie szlochał. Nie chlipał w rękaw, tylko z pewną dozą bezczelności rzucił: „Obyś skutecznie mi błogosławił i rozszerzał granice”. Przecież to forma żądania, nakazu! Czy można wyszarpać Bogu uzdrowienie? Można.
Niedawno przyciśnięty do ściany zdobyłem się na podobny gest. Nie miałem wyjścia. Wóz albo przewóz. Udręczony wołałem: „Jestem twoim synem – troszcz się o mnie. To Twoja sprawa”. Kompletnie zniewolony zawołałem wbrew sobie: „Panie, ogłaszam Cię w ciemności, którą przeżywam, zwycięzcą. I z góry dziękuję”. I poczułem się uwolniony.
Nie przyszło łatwo. Przez dwa miesiące walczyłem, rozdrapywałem rany, ale w największych zawirowaniach dostawałem słowo: „Jezus rzekł: Idź, niech ci się stanie, jak uwierzyłeś”. (Mt 8,13). Proste. Jak uwierzyłeś, to ci się stanie. A jak nie wierzysz, po co jęczysz?
Gwałtownicy zdobywają królestwo. Łatwo się pisze, gorzej z realizacją.
Bóg (o dziwo) czeka na tak śmiałe gesty, na rzucenie się w fale. Woła: „Miłości pragnę, nie krwawej ofiary, poznania Boga bardziej niż całopaleń” (Oz 6,6). – „Poznanie Boga” brzmi grzecznie – wyjaśnia judaistka Maja Miduch. – Tymczasem to „poznanie”, które angażuje wszystkie zmysły człowieka. Tym słowem określa się też akt seksualny, współżycie mężczyzny i kobiety! Bóg chce aż takiej bliskości. Marzy o takim zjednoczeniu, przylgnięciu do człowieka, nieustannie szuka z nim relacji.
– Wiara polega na tym, że dziękujesz za uzdrowienie wówczas, gdy jeszcze cię boli – wracając z wakacji słuchałem słów Donalda Turbitta. I… bałem się podziękować. Do czasu gdy zmuszony byłem zażądać, by zatroszczył się o swe dziecko.
– Miałam kiedyś niezwykle mocne doświadczenie – opowiadała mi Jadzia Basińska z Mumio. – Jedna z bliskich mi osób była zniewolona nałogiem, bardzo pila. I kiedyś ja – poukładana, świetnie ubrana „księżniczka”, która znakomicie maskowała wszelkie uczucia – nie wytrzymałam. Pękłam. I zaczęłam wyć do poduszki. Byłam sama i wpadłam w histerię. Wrzeszczałam, tak by nikt nie słyszał: „Boże, rób coś, ratuj!”. I ta osoba przestała pić. Natychmiast. Następnego dnia. Ja nie mogę o tym nie opowiadać, bo to moje bardzo konkretne doświadczenie. Spotkałam Boga, który słucha.
Marcin Jakimowicz