58 lat temu odbyła się premiera pierwszego polskiego filmu nowofalowego, jakim był "Ostatni dzień lata" Tadeusza Konwickiego. Był to także debiut filmowy reżysera. Uchodzi za dzieło wybitne, jest utworem współczesnym, w którym jednak pobrzmiewają echa wojennych przeżyć i zdecydowanie nie jest to film typowo rozrachunkowy.
Polska Szkoła Filmowa czy Nowa Fala?
Jeśli zawęzi się pojęcie Szkoły Polskiej do jej sztandarowych, obrachunkowych filmów Andrzeja Wajdy: Kanału, Lotnej, Popiołu i diamentu czy Andrzeja Munka: Eroiki, Zezowatego szczęścia, Pasażerki, to Ostatni dzień lata różni się od nich diametralnie. Jak pisze Andrzej Bukowiecki w artykule o tym samym tytule co film: „Akcent przesuwa się tu jednak zdecydowanie z martyrologii i obrachunków ku psychologii. Nikłość akcji wraz z minimalizmem obsady, ograniczeniem scenerii do pleneru i skąpą ilością dialogów, zbliża debiut Konwickiego raczej do kina rodzącej się wtedy francuskiej Nowej Fali. Więcej! Ostatni dzień lata był do pewnego stopnia prekursorski wobec filmowej rewolty znad Sekwany”.
Ostatni dzień lata był pierwszym polskim, ale nie ostatnim nowofalowym filmem, po nim pojawiły się kolejno: Do widzenia, do jutra... Janusza Morgensterna, Nikt nie woła Kazimierza Kutza, Niewinni czarodzieje Andrzeja Wajdy czy Nóż w wodzie Romana Polańskiego. Był także pierwszym filmem poetyckim.
Dwoje samotnych na plaży
W Ostatnim dniu lata obsada aktorska jest dwuosobowa. Występują Jan Machulski i Irena Laskowska. Ich bohaterowie to 28-letni mężczyzna o chłopięcym wyglądzie i niewiele od niego starsza dojrzała kobieta. Spotykają się na nadmorskiej plaży. Przez całą godzinę i sześć minut nie opuszczamy piaszczystego terenu i do końca nie poznajemy imion dwojga. A nad ich głowami od czasu do czasu przelatują wojskowe odrzutowce (wklejone z filmu dokumentalnego). Dla głównej bohaterki to faktycznie jest „ostatni dzień lata”, bo pod wieczór czeka ją powrót do domu. Tego dnia około południa po raz pierwszy wyczuwa obecność nieznajomego mężczyzny. Chce, by się oddalił. Prośba nie odnosi skutku, więc kobieta policzkuje natręta. Wtedy ten wbiega do wody, oddala się od brzegu i zaczyna się topić, zaniepokojona kobieta ratuje niedoszłego samobójcę. Zaczynają rozmawiać. Dowiadujemy się, że on imał się w życiu różnych rzeczy, ale nic mu nie wyszło, jest sam. Ona kiedyś kochała lotnika, ale ten nie wrócił z wojny. Wojna, do której nawiązują przelatujące samoloty, wywołuje w obojgu silne poczucie wyobcowania, niezdolni są do uczuć, istnieje między nimi bariera psychologiczna. A wyczuwamy, że każde z nich potrzebuje kogoś bliskiego. O zmierzchu kobieta zasypia, on niepostrzeżenie się oddala. Po przebudzeniu bohaterka go szuka. Wzmaga się sztorm, a ich ślady prowadzą do morza...
Tadeusz Konwicki Jan Laskowski Ostatni dzien lata
baltona4
O czym jest film?
Andrzej Bukowiecki zwraca uwagę, że „w świetle kanonicznej interpretacji Ostatniego dnia lata film Konwickiego mówi o ludziach wewnętrznie wypalonych przez wojnę, która uczyniła ich niezdolnymi do miłości. Wskazują na to trzy kwestie dialogowe. W pierwszej, wygłaszanej na początku filmu spoza kadru, bohaterka przywołuje koszmarne wspomnienia wojenne strofami z wiersza Tadeusza Różewicza Głosy: «Było rozdarcie nienawiść/ niechęć wzajemna i grymas/ był zaułek ślepy i płaskie twarze murów dziobate od salwy/ wywalani z bydlęcych wagonów/ stado pędzone razami/ i rykiem/ a obok tylko łapy psów/ łapy psów łapy psów». Stwierdza, nadal posiłkując się tym samym wierszem: «Ja wiem nie trzeba tak/ ja wiem ja wiem/ ale/ kiedy przyjaciel wyciąga rękę/ zasłaniam głowę jak przed ciosem/ zasłaniam się przed ludzkim gestem/ zasłaniam się przed odruchem czułości»”. Bohater wyznaje w drugim dialogu, że nigdy nie powiedział „kocham”. Bohaterka, gdy mężczyzna namawia ją do pozostania z nim, odpowiada: „Ja już nie potrafię, nie chcę”. Konwicki ukazał tkwiące w ludziach bariery psychologiczne, które uniemożliwiają im nawiązanie porozumienia, które będzie trwałe. Bariery są tak silne, bo naznaczone wojną, która pustoszy życie wewnętrzne bohaterów. Wypala ich do cna.
Film jak wybryk
To niezwykłe dzieło zostało nakręcone w niecałe trzy miesiące w 1957 roku na plaży w okolicach Wejherowa. Ekipa była pięcioosobowa: Konwicki, bracia Jan i Jerzy Laskowscy, Irena Laskowska i Jan Machulski. Sprzęt składał się z jednej wysłużonej kamery Arriflex. Na planie nie używano reflektorów, a kontrasty światłocieniowe łagodzono blendami. Nie było też aparatury do nagrywania dźwięku! Dialogi więc zapamiętywano, względnie zapisywano i nagrywano dopiero w postsynchronach. Nic więc dziwnego, że Tadeusz Konwicki w książce Pamiętam, że było gorąco, powiedział Katarzynie Bielas i Jackowi Szczerbie o swoim debiucie: „Mój film był wtedy jak wybryk”. I może właśnie ze względu na ten wybryk warto go zobaczyć.
Ostatni dzień lata reż. Tadeusz Konwicki
antidotum0000
Małgorzata Gajos