Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i brata jego Jana i zaprowadził ich na górę wysoką, osobno. Tam przemienił się wobec nich...
Znamienny jest fakt, że tych trzech uczniów, których Jezus zabiera na górę Tabor, pozostawi najbliżej siebie w czasie trwogi konania w Ogrójcu. Ukazuje im swą chwałę, aby później mogli towarzyszyć Mu w Jego ogołoceniu i agonii. Co więcej, Jezus zdaje sobie sprawę z faktu, że mimo tak wielkiego wyróżnienia, jakie spotkało ich na górze Tabor, w godzinie Ogrójca ci trzej wybrani uciekną w sen i będą musieli usłyszeć gorzkie słowa: „Jednej godziny nie mogliście czuwać ze mną?” (Mt 26,40b). Jezus o tym wie, a jednak nie odwraca od nich swego oblicza, cierpliwie kształtując krnąbrne i oporne serca. Tak też postępuje z nami. Często prowadzi nas od pocieszenia do strapienia, od góry Tabor do Ogrójca, troszcząc się o to, aby z najbardziej nawet nędznego materiału ukształtować świętych na miarę wielkiego apostoła Piotra. Dla Boga bowiem nie jest problemem to, że zapominamy o górze Tabor i że w godzinie Ogrójca nierzadko Go opuszczamy. Ważne jest to, że w owej godzinie On nigdy nie opuszcza nas.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Aleksander Bańka