Bezpieczeństwo nad morzem. Niedawno 32-letni mężczyzna wjechał na sopocki deptak i molo. Podczas szaleńczego rajdu przez centrum kurortu potrącił ponad 20 osób. Wciąż otwarte pozostaje pytanie, jak skutecznie zapobiegać podobnym sytuacjom w przyszłości?
W sobotnią noc 19 lipca Michał L., siedząc za kierownicą czerwonej hondy, z dużą prędkością jechał głównymi ulicami z Redy w kierunku Sopotu. – Pierwsza wiadomość o niebezpiecznym zachowaniu kierowcy trafiła do policjantów o godz. 23.11. Policja z Gdyni informowała o szybko poruszającym się w kierunku Gdańska mężczyźnie w czerwonym samochodzie – mówi sierż. sztab. Karina Kamińska, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Sopocie. O godz. 23.15 samochód został zauważony na monitorze, gdy wyjeżdżał z molo. Meldunek o zatrzymaniu kierowcy pojawił się już o godz. 23.22. Nikt nie dostrzegł hondy, gdy wjechała na „Monciak”, potrącając jak tyczki spacerujących turystów. Mimo że Sopot jest miastem monitorowanym, żadna ze służb nie zareagowała odpowiednio szybko i nie zatrzymała jadącego zygzakiem kierowcy. – W tym czasie w dolnym Sopocie było na służbie osiem patroli policyjnych, pieszych i zmotoryzowanych. Interweniowali akurat w innych miejscach – przyznaje rzecznik sopockiej Policji. – Takie sytuacje jak w sobotnią noc mają charakter incydentalny, na co dzień mamy do czynienia z wezwaniami dotyczącymi przede wszystkim rozbojów i kradzieży. Szczególnie w okresie letnim – tłumaczy. Podobne odczucia ma Straż Miejska w Sopocie. – Nie prowadzimy szczegółowych statystyk, ale w lipcu i sierpniu interweniujemy kilkakrotnie częściej niż w pozostałym okresie roku – twierdzi Mirosław Mudlaff, komendant SM w Sopocie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jan Hlebowicz, Krzysztof Gilewicz