Od jakiegoś czasu dałem sobie spokój ze śledzeniem antyklerykalnych wynurzeń pewnej części polskiej inteligencji. Lato ma tyle kolorów i szkoda czasu na katowanie się panem X i panią Y, którzy toczą swoje boje znoje. Choć po prawdzie, gdy robią to publicznie, trudno tego nie zauważyć.
29.07.2014 13:21 GOSC.PL
Raz po raz wpada więc taki/taka w oko, jak nieproszony spam. I nie odpędzisz się od nich. Ich słowa będą latać wokół twej głowy niczym chmara much w duszny dzień.
Stopień absurdu i eklezjofobii wzrasta w polskiej przestrzeni medialnej z prędkością zawrotną. Jedni prawią o "neutralności światopoglądowej", używając wszelkich zabiegów retorycznych aby nie wypaść na gbura. Inni w swym afroncie są szczerzy - dokopią od razu. Zastanawia tylko, skąd oni to mają? A przede wszystkim - o czym oni mówią?
Ale dość wynurzeń, niech głos mają złotouści, niech miód płynie z ich warg. Aż nas zemdli.
"Powinniśmy konkordat wypowiedzieć. Ta uprzywilejowana pozycja sprawiła, że religia - w swoich założeniach oparta na miłości bliźniego - ustąpiła miejsca instytucji ferującej wyroki, ziejącej jadem, nienawiścią i zemstą" - oznajmił w "Newsweeku" prof. Wiktor Osiatyński.
Tak. To zaiste robi wrażenie. "Instytucja ferująca wyroki, ziejąca jadem, nienawiścią i zemstą" - trzeba przyznać, że siła rażenia w tych słowach jest. Pan profesor poszedł na całego. Parę konkretnych przykładów oczywiście by się przydało, bo jeśli ich brak, to dość to nieładnie o innych źle mówić. Ale co ja się czepiam? Przecież tak się dziś mówi, tak jest trendy i pikantnie. Z "jadem, nienawiścią i zemstą". I jak się okazuje - profesorsko...
Jest jeszcze lamentum: "Jeśli Trybunał Konstytucyjny rozszerzy klauzulę sumienia na inne zawody, sądy zaczną orzekać wyroki o obrazę uczuć religijnych, jeśli administracja publiczna będzie odwoływać spektakle, bo nie podobają się hierarchom, to już po nas". Już po nas! Krótko mówiąc: apokalipsa.
Fantazji nie szczędzi sobie też niezawodna w temacie (i pisząca rzekomo "na temat") profesor Magdalena Środa. "Po co nam ewolucjonizm, po co w ogóle nauka? Wystarczy teologia; rozpisze się ją na kilka zajęć w tygodniu i dopełni na przykład pływaniem lub matematyką?" - mówi we wczorajszej rozmowie z Michałem Gąsiorem ("Na temat").
Pani Magdalena ubolewa nad "hucpą naszych hierarchów. Ich namiętną nigdy nie dającą się zaspokoić potrzebą władzy i luksusu. Są nienasyceni. Chcą więcej i więcej: majątków, kościołów, edukacji, sztuki, władzy, władzy, władzy. I to doczesnej. Wiedzą, że w raju nie będą jej mieli". A profesor Środa wie, co wiedzą hierarchowie. Tak to każdy wie swoje.
Przykre jest tylko zdanie prof. Środy na temat polskiej młodzieży. "Młodzi ludzie nie myślą, nie potrafią zajmować postaw krytycznych, nie uczy się ich dyskusji i szacunku wobec racjonalności, nie wiedzą, czym jest społeczeństwo obywatelskie, czym jest państwo prawa; wiedzą natomiast, że trzeba iść na pielgrzymkę, by zdać maturę, i że nie opłaca się mieć własnego zdania". I tyle w temacie rzekomo "na temat".
Kolejną perełkę zawdzięczamy pani minister edukacji. "Szkoła publiczna powinna być neutralna światopoglądowo" - podkreśla z wyprzedzeniem w odpowiedzi na pomysł "Deklaracji wiary" dla nauczycieli, jaki pojawił się w ubiegłym tygodniu na portalu NEon24.pl. Pani minister zaznacza, że jeżeli nauczyciel podpisze taką deklarację (której de facto wciąż formalnie nie ma), to "łamie on konstytucję, która mówi, że wszyscy obywatele mają takie same prawa i obowiązki bez względu na wyznanie i światopogląd, oraz łamie przepisy Karty Nauczyciela".
Uwagi pani minister, odwołującej się do konstytucji, powodują jednako pewną konfuzję. W samej konstytucji jest wszak zapis, będący swoistą deklaracją wiary tych, którzy tę wiarę chcą wyznawać: "my, Naród Polski - wszyscy obywatele Rzeczypospolitej, zarówno wierzący w Boga będącego źródłem prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna, jak i nie podzielający tej wiary, a te uniwersalne wartości wywodzący z innych źródeł, równi w prawach i w powinnościach wobec dobra wspólnego...". No, ale co ja się tu czepiam pani minister.
A na zakończenie jeszcze chwila dla szanownej pani Ewy Wójciak, odwołanej dyrektor Teatru Dnia Ósmego. Osoba publiczna, wiadomość publiczna. Powodem odwołania jest "naruszenie zapisów statutu teatru", choć - jak podał rzecznik prasowy Urzędu Miasta Poznania - "w kontekście odwołania Pani Ewy Wójciak nie można również pominąć faktu dopuszczenia się przez nią obraźliwych zachowań na forum publicznym" .
Chodzi oczywiście o wysoką klasę (sic!), jaką wykazała się pani Wójciak po wyborze papieża Franciszka, pisząc: "No i wybrali ch..., który donosił wojskowym na lewicujących księży". To oczywiście nie jest język "jadu, nienawiści i zemsty" (tu ukłon w stronę profesora Osiatyńskiego), dlatego poznańska prokuratura umorzyła śledztwo ws. znieważenia papieża. Na temat odwołania ze stanowiska była pani dyrektor wie natomiast, iż „to było założone z góry, wymyślono taki fortel", aby się jej pozbyć. Dlatego zapowiada odwołanie do sądu. Oczywiście szczerze popieramy korzystanie z obywatelskich praw. W imię równości wszystkich wobec prawa.
A jakby tak przy okazji pani dyrektor (odwołana, przywrócona, tudzież gdziekolwiek indziej) na przyszłość nie obrażała, to też by było z pożytkiem. Doczesnym dla sztuki, którą reprezentuje, a i wiecznym dla wielu z nas. Pokój by zapanował i zgoda. I ludzie by sobie do oczu nie skakali.
A poza tym mamy lato. Czas pielgrzymek, radosnej rozśpiewanej młodzieży. Papież Franciszek wezwał do zaprzestania wojen, w Rudzie Śląskiej urodziły się czworaczki. Powstają kolejne okna życia. Tylko niektórzy mówią nie wiadomo o czym. A może to taki parakartezjański lans: mówię, więc jestem?
Krzysztof Błażyca