Urośli na regionalnych liderów, dzieląc między sobą wpływy. Z osiągnięciami w polityce krajowej. Teraz nazwiska Jana Burego i Zbigniewa Rynasiewicza padają w kontekście takich słów jak układ czy korupcyjna ośmiornica. Nikt nie wskazuje ich jako winnych. Ale to nie oznacza, że nie mają się z czego tłumaczyć.
Od kilku lat mówiąc o Podkarpaciu w kontekście politycznym, można usłyszeć, że to bastion Prawa i Sprawiedliwości. I chociaż partia Jarosława Kaczyńskiego wygrywa tutaj wybory za wyborami, to pierwszoplanowymi postaciami w regionie stali się politycy z innych ugrupowań. Od lat wpływy zdobywali, a potem umacniali Jan Bury z Polskiego Stronnictwa Ludowego i Zbigniew Rynasiewicz z Platformy Obywatelskiej. Obaj otarli się również o rządowe stołki. Bury był wiceministrem gospodarki, odpowiadał za energetykę. Rynasiewicz jest wiceministrem infrastruktury i rozwoju, nadzorującym budowę dróg. Teraz obaj pojawiają się w kontekście sprawy nazywanej „aferą podkarpacką”. Zainteresowały się nimi służby, które przeszukały ich biura poselskie i mieszkania. Ale działania nie są prowadzone przeciwko nim, tylko w sprawie korupcyjnej ośmiornicy, która miała się rozwinąć na Podkarpaciu. To oznacza, że nikt nie mówi o ich winie. Może się okazać, że są wplątani w całą sprawę przez biznesmenów dopuszczających się przestępstw gospodarczych.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Mariusz Majewski