Katastrofa malezyjskiego samolotu to przełom - mówi Bronisław Komorowski w wywiadzie udzielonym "Gazecie Wyborczej".
Prawie cały wywiad dotyczy sytuacji panującej na Ukrainie, a także relacji Unia Europejska-Rosja. - Zachód do tej pory szukał powodów, aby konfliktu uniknąć. Ale to droga donikąd, bo na Kremlu jest to najczęściej odczytywane jako przejaw słabości. I właśnie obserwujemy, jak te łuski z oczu spadają – ocenia prezydent.
Przełomem w zachodnim patrzeniu na Rosję nazywa „katastrofę malezyjskiego samolotu”. - Widzę, co się dzieje teraz, na przykład w Holandii, której obywatele zginęli na pokładzie boeinga. A do tej pory Holandia raczej wstrzemięźliwie oceniała wydarzenia na Wschodzie. Mam nadzieję, że opinia publiczna świata zachodniego nie pozwoli politykom podtrzymywać tych złudzeń – tłumaczy Bronisław Komorowski.
Dodaje, że wierzy we wpływ opinii publicznej „zbulwersowanej, poruszonej głęboko, która zmusi własnych polityków do zajmowania się bardzo dla nich niewygodną sprawą”. Prezydent mówi, że reakcja na to co się stało musi być silna i zdecydowana. - Bo mamy sytuację bezprecedensową: zestrzelenie cywilnego, pasażerskiego samolotu z obywatelami krajów nieobjętych konfliktem – podkreśla.
Bronisław Komorowski zaznacza, że państwa bałtyckie, gdzie jest duża mniejszość rosyjskojęzyczna, mają się czego bać. - Nie trzeba przecież domyślać się do czego dąży prezydent Rosji. On otwarcie mówi, że chce odbudować strefę wpływów i otoczyć opieką wszystkich, którzy czują się Rosjanami - mówi. Jego zdaniem kurs imperialny obrany przez Putina nie ma szans powodzenia, bo Rosjanie wcześniej czy później go odrzucą.
W rozmowie padły też jeszcze pytania o kandydaturę premiera Donalda Tuska na szefa Komisji Europejskiej i wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka skazujący Polskę ws. tajnych więzień CIA.
- To dla Polski sprawa wstydliwa i szkodliwa wizerunkowo. Trzeba to nie tylko przeżyć, ale także zapamiętać, że są granice sojuszniczej lojalności wyznaczane przez prawo polskie i prawo międzynarodowe, których przekraczać nie wolno nawet w imię spraw ważnych i bardzo ważnych- ocenia prezydent. - W świetle wyroku widać, że władze Stanów Zjednoczonych bardziej zadbały o respektowanie własnego prawa, lokując działania wątpliwe w innych krajach, niż władze polskie w kwestii szanowania naszego systemu prawnego. To smutne – stwierdza Bronisław Komorowski.
(obraz) |
mm/Gazeta Wyborcza