Czy profesor Andrzej Nowak zdecyduje się zostać kolejnym męczennikiem?
25.07.2014 10:32 GOSC.PL
W wywiadzie, który ukazał się w najnowszym numerze „Gościa”, Antoni Dudek zaproponował, by kandydatem szeroko rozumianej prawicy na prezydenta RP był prof. Andrzej Nowak. Kandydatura ta tylko na pozór wydaje się abstrakcyjna, zaś Antoni Dudek zapewne nawet nie posiada do niej praw autorskich. Politolog Rafał Chwedoruk wspomniał niedawno Robertowi Mazurkowi, że także w samym PiS-ie „mówi się” właśnie o profesorze Nowaku jako tajnej broni na Bronisława Komorowskiego.
Kandydat spoza świata polityki na najwyższy urząd w państwie to nie jest żadna herezja. Zwłaszcza, gdy miałyby go poprzeć różne partie, a dziś żadna z nich tak naprawdę nie ma asa w rękawie, który mógłby przyciągnąć wyborców spoza własnego elektoratu. A to w wyborach prezydenckich powinno być warunkiem wstępnym selekcji potencjalnych kandydatów.
Prof. Andrzej Nowak ma niekwestionowany autorytet i jest już od lat obecny w życiu publicznym. Nieprzypadkowo jego nazwisko pojawia się jednocześnie w różnych miejscach i środowiskach. Trwa już nawet całkiem spontaniczna akcja zbierania podpisów pod apelem do autora „Dziejów Polski” (oraz felietonisty „Gościa”) by się zgodził kandydować, o co łatwo nie będzie. Ciekawe też, jak ów niepolityczny pomysł przyjmą politycy i media.
W przypadku polityków PiS reakcja oczywiście zależy od tego, co powie prezes. Jeśli za kilka dni usłyszymy od któregoś z posłów: „Andrzej Nowak? Świetny pomysł!”, będzie to znaczyło, że Jarosław Kaczyński zapalił zielone światło dla tej kandydatury. Co do polityków innych partii reakcję dość łatwo przewidzieć. Zapewne będzie podobna, jak w przypadku prof. Piotra Glińskiego. Znów padną – w wersji miękkiej – słowa o wykorzystywaniu ideowego naukowca, a w twardej – o jego „kompromitowaniu”. Można się spodziewać, że w te same tony uderzą media głównego nurtu.
I to jest najbardziej nielogiczna cześć układanki. Z jednej strony wciąż słyszymy lamenty nad upadkiem klasy politycznej i kpiny z jej przedstawicieli, z drugiej, gdy ktoś cieszący się powszechnym szacunkiem, z pobudek patriotycznych, a nie dla kariery, daje się namówić na kandydowanie gdziekolwiek i na cokolwiek, natychmiast staje się obiektem szyderstw i nagonki.
Profesor Gliński, odbierając 29 czerwca liczne życzenia imieninowe, tłumaczył, że nie jest apostołem, tylko męczennikiem. Wszyscy wzięli to za celną metaforę kolejnych misji powierzanych mu przez PiS. Nie wiemy jeszcze, czy profesor Andrzej Nowak zdecyduje się zostać kolejnym męczennikiem. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że zmianę oblicza polskiej polityki mogą zapewnić tylko kolejni męczennicy.
Piotr Legutko