Czy przywódcy demokratycznych państw znajdą w sobie dość determinacji i odwagi, by odrzucić rosyjskie kłamstwo i ustalić prawdę?
Tragedia Boeinga 777, samolotu malezyjskich linii lotniczych, zestrzelonego w okolicach Sniżnego w obwodzie donieckim, przypomniała rolę kłamstwa w polityce. Nie zwykłej propagandy, lecz spójnego, całościowego kłamstwa. E. Aronson definiuje propagandę jako „systematyczne rozpowszechnianie danej doktryny”. Przyzwyczajeni do propagandy w PRL, zapominamy, że ówczesnym problemem nie było jednostronne propagowanie doktryny socjalizmu, lecz „przymusowe” kłamstwo założycielskie PRL, w którym nie było prawdy o 17 września 1939 r., pakcie Ribbentrop–Mołotow, Katyniu, masowych mordach i deportacjach Polaków na Wschód, o powstaniu warszawskim, akcji „Burza”, antykomunistycznym podziemiu czy sfałszowanych wyborach w 1947 roku.
Wydarzenia na Ukrainie pozwalają lepiej rozumieć ból pokolenia II RP, które po 1945 r. osamotnione zderzyło się nie tylko z bezwzględną, sowiecką przemocą, lecz także z bezczelnym kłamstwem założycielskim PRL. Dzisiaj z kłamstwem mierzą się Ukraińcy oraz społeczeństwa krajów wschodniej, środkowej i zachodniej Europy. Jednak po zestrzeleniu pasażerskiego samolotu z 298 osobami na pokładzie, lecącego z Amsterdamu do Kuala Lumpur, coraz trudniej kłamać o ukraińskim kryzysie, w którym „prawda leży pośrodku”. Samolot odbywał zgodny z planem lot rejsowy na przewidzianej wysokości. Zestrzelono go wysoko specjalistycznym systemem ziemia–powietrze SA-11 [tzw. BUK] na wschodniej Ukrainie, kontrolowanej przez osoby podające się za zwolenników nieistniejącej prawnie Donieckiej Republiki Ludowej, którą chcą przyłączyć do Federacji Rosyjskiej za zgodą i aprobatą prezydenta Putina.
Żyjemy w świecie, w którym nasłuchy i satelitarne zdjęcia pozwalają ustalić fakty. Stąd wiemy, że prorosyjscy terroryści otrzymują od Rosji broń, transporty wojskowe i ludzi, którzy udają, że nie są rosyjskimi żołnierzami. Demokratycznie wybrane władze Ukrainy nazywają faszystami i odrzucają zarzuty prowadzenia działań sprzecznych z konstytucją suwerennego państwa oraz prawem międzynarodowym. Joseph Goebbels powiadał: „Im większe kłamstwo, tym ludzie łatwiej w nie uwierzą”. Dzisiaj, przy tak rozwiniętych technikach komunikacji, o skuteczne kłamstwo jest jednak coraz trudniej.
Sprawcy tragedii popełnili zbrodnię wojenną i powinni za nią odpowiedzieć przed sądem. W sytuacji niejawnego konfliktu z Rosją byłoby najlepiej, gdyby to był Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości ONZ w Hadze. Czy przywódcy demokratycznych państw znajdą w sobie dość determinacji i odwagi, by odrzucić rosyjskie kłamstwo i ustalić prawdę? Mają po temu środki, instrumenty i determinację władz Ukrainy oraz, co najważniejsze, 298 ofiar, które domagają się sprawiedliwości.
Wokół katastrofy krążą różne hipotezy i narracje, nie tylko dlatego że ustalenie prawdy jest trudne. Powód jest znacznie ważniejszy: sprawcy mają pozostać nieznani, a cel polityczny Rosji wciąż możliwy do osiągnięcia. Kłamstwa w polityce używa się, by dominować, a nie tylko po to, by uniknąć prawnej odpowiedzialności za zbrodnie. I nie chodzi tylko o to, by „mieć” wschodnią Ukrainę tak jak Krym, lecz by zyskać dla tego planu przyzwolenie Ukraińców i obywateli demokratycznych państw Europy, Ameryki i świata.
Jak to się robi w praktyce? Już dzień po katastrofie W. Putin oświadczył, że za katastrofę Boeinga 777 odpowiedzialna jest Ukraina. „Bez wszelkich wątpliwości państwo, nad terytorium którego do tego doszło, ponosi odpowiedzialność za tę straszną tragedię”. My, Polacy, znamy wyjątek – za katastrofę na terytorium Rosji odpowiadają polscy piloci. Prezydent Putin dodał: „Powinniśmy zrobić wszystko, co do nas należy, żeby obiektywny [nie prawdziwy, lecz obiektywny! BFR] obraz wydarzeń dotarł do naszego społeczeństwa, ukraińskiego społeczeństwa i wspólnoty światowej”. Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej wydało oświadczenie: „Ministerstwo obrony weszło w posiadanie informacji, że w okolicach Doniecka rozmieszczono 27 systemów kierowanych rakiet ziemia–powietrze BUK M1, które znajdują się na uzbrojeniu armii ukraińskiej (…) Oświadczenie Kijowa, że systemy Buk lub samoloty sił powietrznych Ukrainy nie atakowały celów powietrznych w strefie katastrofy boeinga budzą wątpliwości Ministerstwa Obrony Federacji Rosyjskiej”.
Władze Ukrainy przytaczają wiele dowodów na to, że rakiety ziemia–powietrze Buk były w rękach prorosyjskich separatystów, i to oni, być może w przekonaniu, że strzelają do ukraińskiego samolotu transportowego, są sprawcami tragedii. Sekretarz Stanu USA J. Kerry zdecydowanie potwierdził 20 lipca, że zapisy dźwiękowe udostępnione przez Ukrainę są autentyczne, sprzęt przetransportowano z Rosji, a ich obsługi uczyli separatystów Rosjanie. Dowodzą tego zdjęcia satelitarne.
Jest prosty sposób, by ustalić prawdę. Wystarczy, by międzynarodowa komisja rozpoczęła pracę zgodnie z regułami Międzynarodowej Organizacji Lotnictwa Cywilnego. Władze Ukrainy zapraszają do wspólnej pracy ekspertów z krajów, których obywatele zginęli w okolicach Doniecka. Ale prorosyjscy terroryści nie godzą się na taką procedurę. Czarne skrzynki chcą wysłać do Moskwy, a śledztwo powierzyć MAK. Blokują wyjazd pociągu z ciałami ofiar Boeinga 777 do Charkowa, gdzie ukraiński rząd zaprosił rodziny ofiar, by przeprowadzić profesjonalne identyfikacje zwłok. Czy w XXI wieku demokratyczny świat pozwoli wygrać tym, którzy kierują się w polityce wskazówkami J. Goebbelsa?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Fedyszak-Radziejowska