Nie ma znaczenia, co o zestrzeleniu malezyjskiego samolotu nad Ukrainą mówi Putin. Ani jego poplecznicy.
18.07.2014 22:48 GOSC.PL
W epoce mediów elektronicznych każde istotne wydarzenie wywołuje szum medialny. Szczególnie widoczne jest to w telewizjach informacyjnych i na portalach społecznościowych. Te pierwsze, by zapełnić czas antenowy, sprzedają swoim widzom wszelkie możliwe komentarze i domysły (a czasem nawet fakty). Korzystając z tych drugich można natknąć się na jeszcze większą ilość sprawdzonych i niesprawdzonych informacji.
Szczególną rolę odgrywają w tym spektaklu wypowiedzi polityków. Wypowiedzi, które same w sobie często nie mają mocy sprawczej: niczego nie tłumaczą, nie zmieniają biegu wydarzeń, ani o krok nie przybliżają nas do zrozumienia rzeczywistości. Wprowadzają jedynie mętlik w głowach odbiorców. Tak jest np. z wypowiedziami Władimira Putina o zbrodni zestrzelenia malezyjskiego samolotu przez rosyjskich terrorystów. Problem w tym, że niewielu odbiorców mediów potrafi krytycznie spojrzeć na jego wypowiedzi. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że politycy dzielą się z mediami frazami, które, z jakichś przyczyn, uważają za w danej chwili dla siebie korzystne. Jeśli więc mistrz propagandy WPutin twierdzi, że za katastrofę malezyjskiego samolotu odpowiada Ukraina, bo to nad jej terytorium miała ona miejsce, to nie ma absolutnie żadnego znaczenia, że w kontekście katastrofy smoleńskiej mówił podlegli mu urzędnicy mówili coś dokładnie odwrotnego. Porównywanie obu faktów służy jedynie rytualnemu oburzaniu się. Ani na milimetr nie zbliża nas do poznania prawdy na temat tragedii.
W kontekście tej tragedii czarnym charakterem prawicowych mediów elektronicznych stał się także Janusz Korwin-Mikke. Jednak nie ma sensu oburzać się na to, że za winnych zestrzelenia samolotu uważa wojsko ukraińskie, ani na to, że całą sprawę bagatelizuje, stwierdzając, że być może samolot zestrzelili jacyś pijani żołdacy. Korwin-Mikke to człowiek, który żyje ze skandali i jest w stanie powiedzieć i napisać dokładnie wszystko, byle było o nim głośno. Jeśli weźmiemy to pod uwagę, możemy dojść do wniosku, że najlepszym rozwiązaniem byłoby po prostu ignorowanie tego typu wyskoków, zamiast, pisząc Kisielem, nobilitować je bez potrzeby.
Niestety, współczesne media, nastawione na ilość, a nie na jakość, potrzebują wypowiedzi Putina i Korwina, by zapewnić sobie content. Obaj to wykorzystują – jeden w prowadzeniu wojny propagandowej, drugi dla zaspokajania własnego ego. Do tej pory nikt nie wynalazł jeszcze skutecznej szczepionki na szum medialny, niemniej korzystając z mediów warto się zastanowić: czy to, co słyszę lub czytam rzeczywiście ma coś wspólnego z dążeniem do prawdy, czy jest po prostu biciem piany? Gdyby udało nam się oddzielić ziarno od plew, mielibyśmy więcej czasu, a jednocześnie – dokładniejszą wiedzę o świecie.
Stefan Sękowski