We władzach USA panuje przekonanie, że sprawcami zestrzelenia malezyjskiego samolotu pasażerskiego nad Ukrainą są prorosyjscy separatyści - twierdzą eksperci. Oczekuje się zdecydowanej reakcji administracji prezydenta Baracka Obamy na ten czyn.
Rząd jednak, a nawet wielu ekspertów i komentatorów, wypowiada się na razie ostrożnie o tym czy istnieją twarde dowody winy separatystów.
"Nie ma wątpliwości, że rakiety wystrzelili rebelianci. Zważywszy na sytuację na Ukrainie, NATO jest w stanie gotowości i stale obserwuje i nasłuchuje co się dzieje w tym kraju. Mamy więc mnóstwo materiału. Jestem przekonany, że nasz rząd przedstawi dowody w tej sprawie organizacjom międzynarodowym, które będą prowadzić śledztwo w sprawie tej tragedii" - powiedział PAP były podsekretarz stanu w Pentagonie, Lawrence Korb, związany obecnie z lewicującym think tankiem Center for American Progress.
"Nie mam też wątpliwości, że administracja Obamy jasno da do zrozumienia Rosji, iż jeśli nie przestanie pomagać rebeliantom, nadal będzie im dostarczać broń i sprzęt i nie wycofa wojsk znad granicy z Ukrainą, spotka się z dalszymi sankcjami" - dodał.
Jako główne dowody odpowiedzialności separatystów eksperci amerykańscy podają znany wpis ich przywódcy Igora Striełkowa w sieci społecznościowej Vkontakte (rosyjski odpowiednik Facebooka), gdzie w czwartek w godzinach popołudniowych chwalił się zestrzeleniem ukraińskiego "samolotu Antonow-26", który okazał się malezyjskim Boeingiem 777.
"Wpis zgadza się z czasem i miejscem zestrzelenia MH-17 (numer lotu Boeinga 777 linii Malaysia Airlines z Amsterdamu do Kuala Lumpur)" - pisze na stronie internetowej Brookings Institution były ambasador USA w Kijowie Steven Pifer, szef Inicjatywy ds. Kontroli Zbrojeń i Nieproliferacji tego think-tanku.
Przytacza on także osławioną rozmowę telefoniczną dwóch separatystów podsłuchaną w czwartek przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy, w której przyznają oni, że zestrzelona maszyna okazała się samolotem pasażerskim. Przypomina też, że kilka dni wcześniej Striełkow chełpił się, iż separatyści posiadają już systemy rakiet ziemia-powietrze Buk, użyte najprawdopodobniej do zniszczenia samolotu.
"Trzeba natychmiast wszcząć międzynarodowe dochodzenie, by ustalić, co strąciło na ziemię MH-17. Separatyści powinni umożliwić władzom ukraińskim i międzynarodowym zespołom śledczym swobodny dostęp do miejsca katastrofy i oddać im czarne skrzynki. Jeśli się potwierdzi, że to separatyści są odpowiedzialni, następne pytanie brzmi: kto dał im nowoczesny system Buk?" - pisze Pifer.
Na portalu American Enterprise Institute (AEI) jego znany specjalista ds. Rosji, Leon Aron, sugeruje, że nie ma wątpliwości skąd separatyści otrzymali system Buk.
"Transfer takiego systemu z Rosji zgadza się z szerszą prawidłowością jej postępowania. Zdecydowana nie dopuścić do klęski swoich ludzi na Ukrainie, Moskwa przerzuciła już przez granicę inny ciężki sprzęt, jak czołgi, transportery opancerzone i wyrzutnie rakietowe Grad" - pisze ekspert AEI.
"Jeżeli się potwierdzi, że katastrofę spowodowały rosyjskie rakiety, międzynarodowe oburzenie doprowadzi prawdopodobnie - i to szybko - do coraz poważniejszych sankcji przeciw Rosji" - konkluduje.
W oświadczeniu wydanym zaraz po zestrzeleniu samolotu Biały Dom zwrócił uwagę, że niezależnie od bezpośredniego sprawstwa tego terrorystycznego aktu, Rosja jest odpowiedzialna za całą sytuację, która do niego doprowadziła.
"Wiemy, że do tego incydentu doszło w kontekście kryzysu na Ukrainie podsyconego przez poparcie Rosji dla separatystów, w tym dostawy broni, sprzętu i szkolenie rebeliantów" - czytamy w oświadczeniu. Biały Dom wezwał też Moskwę do "natychmiastowego podjęcia konkretnych kroków w celu deeskalacji sytuacji na Ukrainie.
Na Ukrainę wybierają się teraz funkcjonariusze FBI i NTSB (Federalny Zarząd Bezpieczeństwa Transportu), aby służyć jako doradcy w śledztwie w sprawie zestrzelenia samolotu.
Na podstawie porozumień międzynarodowych w sprawie wypadków lotniczych, w dochodzeniu w sprawie katastrofy mogą wziąć udział przedstawiciele kraju producenta zestrzelonego samolotu, w tym wypadku USA.
Tymczasem Republikanie wzywają administrację Obamy do wyciągnięcia zdecydowanych wniosków z tragedii na Ukrainie. W oświadczeniu konserwatywnej Heritage Foundation przysłanym PAP wini się prezydenta za politykę resetu wobec Rosji i apeluje do radykalnej zmiany kursu.
"Rosyjska agresja przeciw Ukrainie i poparcie dla separatystów stworzyły warunki niestabilności, w których tragedia taka jak dzisiejsza jest bardziej prawdopodobna. Nie wyciąganie przez administrację Obamy i naszych sojuszników mocniejszych konsekwencji wobec Rosji za aneksję Krymu i poparcie dla separatystów na wschodzie Ukrainy ośmieliło Putina do ciągłego mieszania się w sprawy Ukrainy" - czytamy w oświadczeniu.
"Prezydent Obama musi przyznać, że jego polityka wobec Rosji zawiodła i wytyczyć nową strategię, zgodnie z którą uznałoby się Rosję za strategicznego rywala i destabilizujący czynnik w regionie, a nie za partnera, którego staramy się sobie zjednać" - pisze Heritage Foundation. Prawicowy think tank postuluje też "kroki na rzecz wsparcia państw członków NATO z Europy Wschodniej".
W przeddzień zestrzelenia samolotu rząd USA ogłosił nowe, ostrzejsze sankcje ekonomiczne wobec Rosji, wymierzone w jej banki i firmy energetyczne.