Charków jest miastem wielu niespodzianek. Większość jego mieszkańców mówi po rosyjsku, wielu ma w Rosji rodziny. A jednak oparli się rosyjskiej dywersji. Mer rządzi miastem przez Skype’a, z Izraela, a wspólnota pobożnych Żydów modli się w budynku kurii biskupiej.
Obserwując sytuację w Doniecku czy Ługańsku, gdzie wiosną wybuchła prorosyjska rebelia, zastanawiałem się, dlaczego spokojnie jest w Charkowie. Jeszcze pod koniec kwietnia doszło tutaj do wielkich starć ulicznych, a separatystom udało się zmobilizować kilka tysięcy zwolenników w centrum miasta. Wielu z nich przyjechało z Rosji, która jest oddalona zaledwie o 40 km. To właśnie Charków, drugie co do wielkości miasto Ukrainy (ponad półtora miliona mieszkańców), był pierwszym celem antyukraińskich prowokacji, które zaczęły się zaraz po ucieczce prezydenta Janukowycza do Rosji. Tutaj, na początku kwietnia, ogłoszono powstanie Charkowskiej Republiki Ludowej. Dzisiaj po separatystach niewiele pozostało.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Grajewski