Już za kilkanaście miesięcy do Polski gaz będzie przypływał statkami. Najpierw z Kataru, potem... w zasadzie z każdego miejsca na świecie. Nasza niezależność energetyczna wyraźnie wzrośnie.
Polska potrzebuje z grubsza 15 mld metrów sześciennych gazu rocznie. Około 30 proc. z tego wydobywamy sami, na miejscu. Pozostałe 70 proc. importujemy. Prawie w całości z Rosji. To w praktyce oznacza uzależnienie od wschodniego sąsiada. Rosja nigdy nie ukrywała, że handel surowcami energetycznymi to dla niej coś więcej niż biznes, że to narzędzie uprawiania polityki. Imperialnej polityki. Od lat mówi się o konieczności uniezależnienia. Był projekt gazociągu łączącego Polskę i Norwegię, ale upadł. Naszą sytuację poprawiły trochę połączenia z sąsiadami. Do niedawna gaz można było pompować tylko w jedną stronę, teraz odbywa się to już w obu kierunkach. Ale prawdziwa zmiana nastąpi dopiero, gdy ruszy gazoport. Najpóźniej w połowie przyszłego roku będą do niego płynęły metanowce z płynnym gazem. Ta instalacja, która jest właśnie wykańczana, będzie mogła pokryć potrzeby Polski w 30 proc. Gdy doda się ok. 30 proc. wydobycia własnego, z Rosji Polska będzie musiała importować już nie 70 proc., tylko ok. 30 proc. błękitnego paliwa.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Rożek