Taka mała

Mówiła o sobie: „jestem małym nic”. Śpiewała… unosząc się nad lipami. Żyła mimo poderżniętego gardła i przebitego na wylot serca. Widziała Ducha Świętego. Zdradził jej sekret: jest ratunek dla kapłanów.

Walka o ogień

Potężny głos muezina budzi senne uliczki Betlejem. Za wysokim murem straganiarze otwierają swe sklepy z kardamonem i oliwkami. Nad domami górują minarety 86 meczetów, a z wypłowiałych plakatów spoglądają twarze zabitych islamskich chłopaków. Wchodzę do spalonego słońcem betlejemskiego klasztoru karmelitanek. Wygląda jak solidna, warowna twierdza. Jego położenie, konstrukcja zapisane były w odgórnych planach, a Mariam pilnowała, by zrealizować co do joty założenia Głównego Architekta. Gdy trafiła do Ziemi Świętej, usłyszała: „W kolebce ojca mojego, Da­­wida, postawisz mi dom”. W czasie modlitwy ujrzała w Betlejem na wzgórzu przeciwległym do wzgórza bazy­liki Bożego Na­ro­dzenia stado gołębi. „To tam zbudujemy klasztor” – zawołała. Mniszki nie miały dotąd pojęcia, że miejsce to od wieków jest nazywane wzgórzem Dawidowym, bo znajduje się na nim grota, w której Dawid został namasz­czony na króla. Na spieczonej słońcem ziemi wyrasta klasz­tor, swym kształtem przypominający wieżę Dawidową. – Pod ołtarzem (wejście od strony klauzury) znajduje się grota, gdzie Dawid był namaszczony na króla – s. Maria Lucyna od Krzyża oprowadza nas po Karmelu. – Tu gdzieś stał dom Jessego! Mariam proroczo to widziała. Widziała też, że dokładnie w tym miejscu odpoczywała Maryja, zanim porodziła Jezusa, że tu przychodził sam Jezus przed 40-dniowym postem.

To miejsce walki. Dawid przebywał tu przed walką z Goliatem, Jezus przed zmaganiem z demonem na pustyni… – Już we francuskim Karmelu Mariam doświadczyła daru le­wi­tacji. Pewnego dnia, gdy siostry jadły ko­­lację, przeorysza z mistrzynią nowicjatu zauważyły, że Ma­riam zniknęła. Gdzie się podziała? – zachodziły w głowę. Szukały jej po całym klasztorze. Nagle usłyszały do­bie­gające gdzieś z ogrodu: „L’amour, l’amour” – „O miłości, o miłości”. Wybiegły na zewnątrz i przetarły oczy ze zdumienia. Mariam unosiła się nad potężnymi lipami. We Francji powtórzyło się to tylko osiem razy – uśmiecha się s. Maria Lucyna. – Co to oznacza? Że ta dziewczyna była tak porwana przez miłość, że wszelkie prawa natury pryskały jak mydlana bańka. Pozwalała się unieść miłości. Jedną z łask nadprzyrodzonych, otrzymanych przez Palestynkę, były stygmaty oraz przeżywanie wydarzeń z Golgoty. „Całe jej ciało przeszywały wstrząsy i drżenia. Sam ten widok rozdzierał nam serca. Często powtarzała słowa: »Boże mój, nie opuszczaj mnie; Boże mój, wszystko Tobie składam w ofierze«. Kwadrans po drugiej po południu za­częła się agonia; wszystkie siostry zgromadziły się wokół cierpiącej. Nogi jej zesztywniały z wyciągniętymi stopami, założonymi jedna na drugiej. Ręce, roz­warte w kształcie krzyża, podtrzymywane były przez dwie siostry. Klatka piersiowa nadęła się, a z ust wypły­wały westchnienia niejako oddające duszę” – notowały karmelitanki. Mariam wielokrotnie przechodziła przez piekło. Doświadczała na własnej skórze bolesnych lekcji oczyszczenia. Demon chciał usłyszeć sączące się z jej ust bluźnierstwo. Bezskutecznie. Sponiewierana mniszka mdlała wyczerpana atakami z piekła rodem, ale nigdy nie przeklęła Baranka.

« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..
TAGI:

Marcin Jakimowicz; GN 23/2014