Co jakiś czas docierają do nas informacje o napiętej sytuacji panującej w Somalii, ostatnio zwłaszcza w kontekście ataków dokonywanych przez tamtejszą Al Szabab na terenie sąsiedniej Kenii. Plaga piractwa oraz islamistyczne oddziały czynią Somalię jednym z najbardziej zapalnych rejonów w Afryce, a wojna domowa – zemsta klanów za prześladowania zbrodniczego reżimu, wymknęła się tam spod jakiejkolwiek kontroli.
Poniżej przesłana do nas z Mogadiszu relacja Radosława Malinowskiego, pracownika jednej z organizacji NGO, który w Somalii prowadzi badania socjologiczne:
Prawdziwe diamenty
Są coraz słabsze, ale uważny obserwator nadal może je zauważyć. Coraz mniej widoczne, coraz bardziej niknące w gruzach dawnych budowli, tak jak nieistniejąca już katedra w Mogadiszu. By je dostrzec, trzeba zagłębić się w nostalgię cechującą starsze pokolenie – i nie trzeba szukać jej wśród elity społeczeństwa, ale właśnie wśród niepozornych ludzi, wyglądających jakby przeżyli całe swe życie bez "tu i teraz" – bez przeszłości.
Prawdziwe diamenty rozrzucone wśród zgliszcz i pobojowiska Somali. Jak Ahmed, gruby kelner, klapiący przydużymi butami, z niesamowicie pocerowaną koszulą - mimo starego ubrania, przygarbinej sylwetki i co tu dużo ukrywać – szorstkości w obejściu – jest mistrzem w robieniu cappuchino – co potwierdzają nawet włoscy lokatorzy naszego hotleu.
Albo Yusuf – kiedyś ogrodnik dużego hotelu na najlepszej plaży, dziś smutnie grabiący liście na krzywo położonym betonowym chodniku. I Yusuf, i Ahmed są wspomnieniem odchodzącego w niepamięć nieznanego już dla młodych pokoleń świata dawnego Mogadiszu. Każdego wieczoru, kiedy wdrapuję się na taras naszego hotelu, słyszę dźwięki powracających do baz opancerzonych wozów sił Unii Afrykańskiej, szum fal rozbijających się o puste, dzikie plaże i rzadkie strzały z karabinów maszynowych.
I wyobrażam sobie jak wyglądało Mogadiszu kiedy nazywano je Białą Perłą Oceanu Indyjskiego. Połączenie włoskiej lekkości, arabskiego handlu i Afrykańskiej duszy dało niesamowity efekt, niespotykany ani w brytyjskiej ani francuskiej Afryce.
Opustoszałe uliczki Mogadiszu Radosław Malinowski Armageddon i włoskie wino
Tradycyjny liberalizm Somalijczyków, umiłowanie do teatru, muzyki i piękna świetnie współgrał z włoską kuchnią, architekturą i zamiłowaniem do nocnego życia. Nic dziwnego że nawet po odzyskaniu niepodległości w latach 60 - tych XX wieku, kiedy to ponura dyktatura Siad Barre zaciskała swoje pęta na codziennym życiu, Mogadiszu pełne było włoskich kafejek, plażowych dyskotek, długowłosych pięknych kobiet i lekkiego włoskiego wina – wybuchowej mieszanki prawie zawsze kończącej się szaleństwem do białego rana. I chyba takim je zapamiętał każdy z tych co przetrwali armageddon lat 90-tych i pierwszej dekady obecnego wieku.
Pierwsze zwiastuny końca tamtego świata przyszły jeszcze podczas rządów Siad Barre, kiedy to tępa dyktatura nie wyczuła subtelnych zmian w światowej polityce z końca lat 80-tych. Chichotem historii był fakt że jednym ze znaków ponurej przyszłości w tym muzułmańskim kraju był zamach na jedynego katolickiego biskupa Mogadiszu, Salvatore Colombo, zamordowanego w nieistniejącej już pięknej neoromańskiej katedry w 1989 roku.
Bezpowrotnie
Wojna domowa – zemsta klanów za prześladowania zbrodniczego reżimu wkrótce wymknęła się spod jakiejkkolwiek kontroli. Niemrawa i nieudolna interwencja sił ONZetu, doskonale uwieczniona w filmie Ridleya Scotta Helikopter w Ogniu, sprowokowała tylko kolejną falę przemocy. A ponieważ natura nie znosi pustki miejsce po upadłym państwie zostało zajęte przez piratów, rabusiów i islamskich terrorystów, wspieranych przez Al – Kaidę.
Teraz, kiedy obce armie przyniosły jako taki porządek, kiedy życie powoli powraca do zgliszcz i gruzów, kiedy nawet ktoś nieśmiało wspomina o odbudowie katedry w sercu tego muzułmańskiego kraju jedno jest pewne: ten czarowny świat przeszłości odszedł bezpowrotnie, legł pod gruzami przemocy, bestialstwa i terroru.
I tylko wieczorem, już po zmroku, kiedy słychać wzmagające się fale przypływu, ma się wrażenie że morze nadal szuka straconej na zawsze Białej Perły".
Radosław Malinowski, prawnik, zamieszkały w Nairobi, wykładowca Tangaza College, współzałożyciel i dyrektor HAART Kenya (czytaj: Zbezczeszczone), organizacji przeciwdziałającej handlowi ludźmi na terenie Afryki, obecnie prowadzący badania socjologiczne w Somalii.
kab /Radosław Malinowski, korespondencja z Mogadiszu