Plaże na zaanektowanym w marcu przez Rosję Krymie są na początku letniego sezonu prawie opustoszałe. To dla mieszkańców półwyspu ekonomiczna klęska. Kreml wpadł na pomysł, jak rozruszać turystykę - pisze w poniedziałek agencja Associated Press.
Zwrócono się do kontrolowanych przez państwo przedsiębiorstw z apelem o wysyłanie na Krym pracowników na wakacje i pokrywanie przynajmniej części kosztów.
Przez całe lata dwie trzecie z 6 mln turystów odwiedzających co roku Krym pochodziło z Ukrainy. Ale teraz wielu Ukraińców jest wciąż rozgoryczonych z powodu zajęcia półwyspu przez Rosję, a także z powodu postawy tamtejszej ludności, która posłusznie poddała się rosyjskim rządom, więc tylko nieliczni planują w tym roku krymskie wakacje - wskazuje agencja AP. Ponadto drogi i linie kolejowe na południowo-wschodniej Ukrainie są praktycznie zablokowane z powodu walk sił ukraińskich z prorosyjskimi separatystami.
Ale także Rosjanie nie spieszą się z odwiedzaniem Krymu. Jedni preferują zapewne bardziej luksusowe miejsca, innych powstrzymują trudności z dojazdem na półwysep. Dotychczas ogromna większość 2 mln Rosjan, odwiedzających co roku Krym, udawała się tam koleją.
Ponadto infrastruktura na Krymie nie zmieniła się od czasu rozpadu ZSRR, a tymczasem miliony Rosjan odkryły dla siebie tanie wyjazdy do Turcji czy Egiptu.
Associated Press przypomina, że w czasach radzieckich wiele państwowych przedsiębiorstw organizowało swoim pracownikom bezpłatne lub hojnie dofinansowywane letnie wakacje. Niektóre rosyjskie przedsiębiorstwa robią to do dzisiaj.
Rosyjska agencja turystyczna Rosturizm wysłała w zeszłym tygodniu listy do największych kontrolowanych przez państwo korporacji z "sugestią" wykupywania wczasów na Krymie dla dziesiątków tysięcy pracowników.
Front Ludowy, ruch wspierający prezydenta Władimira Putina, zganił ostatnio przedsiębiorstwa, które dofinansowują wyjazdy dzieci swoich pracowników za granicę, zamiast organizować im wypoczynek w kraju. Front Ludowy twierdzi, że to "niepatriotyczne".