Przez okres pobytu poza Polską stopniowo zacząłem oddalać się od Boga. Doszedłem do momentu, że nie było już dla Niego miejsca, nie poświęcałem Mu czasu.
Miałem swój mały cud słońca
Mieszkam w Brazylii od ponad 8 lat. Wcześniej mieszkałem przez 5 lat w Londynie, gdzie poznałem przyszłą żonę, Brazylijkę. Również w Brazylii przyszła na świat nasza córeczka. Przez okres pobytu poza Polską stopniowo zacząłem oddalać się od Boga. Doszedłem do momentu, że nie było już dla Niego miejsca, nie poświęcałem Mu czasu.
W pewnym momencie coś się jednak zmieniło. Punktem zwrotnym były święta Bożego Narodzenia. Zacząłem się zastanawiać nad swoim życiem, byłem nim zmęczony, zrozumiałem, że nie ma ono żadnego celu i sensu. Któregoś dnia, gdy byłem w drodze do pracy, coś mnie pociągnęło, aby wstąpić do pięknego pobliskiego kościoła. Jest to kościół pw. Matki Bożej z Lourdes w Barueri w stanie Sao Paulo. Podszedłem do figury stojącej po lewej stronie kaplicy, nie zwracałem uwagi, co to była za figurka. Nie wiedziałem, co robić, kogo prosić o pomoc, Boga Ojca, Jezusa czy Matkę Najświętszą. Pamiętam, jednak, że zacząłem błagać Ich o pomoc. Było to wołanie biednego grzesznika o miłosierdzie, wołanie człowieka niesamowicie zmęczonego życiem, który zabłądził, zagubił się i chciał powrócić do Boga Ojca. Prosiłem o nawrócenie. Pamiętam, że po tej modlitwie zaczęły się zmiany na lepsze. Po pewnym czasie wróciłem tam, dziękując Bogu za te małe zmiany, stanąłem przy tej samej figurce. Tak naprawdę to po jakimś czasie doszło dopiero do mojego cudownego nawrócenia. Wszystko działo się jak w kalejdoskopie, błyskawicznie.
Otóż kilkanaście dni po tsunami w Japonii w marcu 2011 roku spotkałem koleżankę, która zaczęła mi opowiadać, że przepowiednie fatimskie zaczynają się wypełniać. Tamtego dnia wróciłem do domu bardzo poruszony, zacząłem szukać w internecie informacji o Fatimie i wtedy natknąłem się na stronę Sekretariatu Fatimskiego. Całą noc spędziłem, zgłębiając objawienia fatimskie. Następnego dnia pojechałem pomodlić się do kościoła. Nogi się pode mną ugięły, kiedy zobaczyłem, że figura, przy której wcześniej stawałem, to była właśnie figura Matki Bożej Fatimskiej. Kolejnego dnia wziąłem różaniec, który miałem zawieszony w samochodzie, i postanowiłem pomodlić się pod tą figurą. Dzień był jakiś szary i zaczęło mżyć. Wtedy sobie pomyślałem: "Mateczko, nie cieszysz się, że Twój syn marnotrawny powraca?". Ona wie, jak nie lubię szarych i deszczowych dni. Kiedy już odmówiłem Różaniec i szedłem do samochodu, zauważyłem, że jest jaśniej i nie pada. Nagle uderzył mnie niesamowity blask i zerknąłem w lusterko samochodu. Zobaczyłem, jak rozsuwają się chmury i pokazuje się złote słońce, które zaczyna wirować wokół własnej osi. Mogłem na nie patrzeć i podziwiać, nie oślepiało. Trwało to kilka sekund. Działo się to 25 marca 2013 r., w święto Zwiastowania Najświętszej Maryi Pannie. To było takie moje małe zwiastowanie, miałem swój mały cud słońca. Wszystkie znaki wskazywały na Fatimę. Poczułem, że Matka Najświętsza wezwała mnie do zmiany życia i stania się Jej apostołem. W pełnej ufności zawierzyłem swoje życie Niepokalanemu Sercu Maryi i dałem się Jej poprowadzić.
Zacząłem się zagłębiać w Fatimę, jej orędzie i przesłanie. Informacje i materiały czerpałem z zakopiańskiego Sekretariatu Fatimskiego. Zamówiłem książki, rozkochałem się w codziennym Różańcu i pierwszych sobotach i to zaczęło nadawać sens mojemu życiu. To było niesamowite, Jezus przyszedł i zaczął przemieniać moje życie.
Chciałem zarażać innych tą miłością i oddaniem Maryi. W otoczeniu w którym się obracam, często z ludźmi którzy mają mało albo nic wspólnego z Bogiem, zacząłem rozdawać różańce z instrukcją jak go odmawiać. Swoją postawą życia ewangelicznego i w oparciu o przykazania staram się przyciągać innych do Chrystusa. Włączyłem się też w dzieło Wielkiej Nowenny Fatimskiej. Z czasem zrodził się pomysł, aby włączyć w to moją parafię. Ksiądz Krzysztof z Sekretariatu Fatimskiego podesłał mi materiały w języku portugalskim, resztę przetłumaczyłem sam. Po jakimś czasie zaniosłem je naszemu proboszczowi. Przygotowałem dwa foldery: jeden o nabożeństwie pierwszych sobót, drugi o Wielkiej Nowennie. Materiały są od tej pory dostępne przy wejściu do kościoła. Wisi też plakat nawołujący do przyłączenia się do Wielkiej Nowenny. Ksiądz w jedną niedzielę na wszystkich Mszach św. ogłosił, że nasza parafia oficjalnie włączyła się w dzieło nowenny.
W 2012 roku, w dniu Matki Bożej z Lourdes, po Mszy Świętej odpustowej parafia dokonała uroczystego zawierzenia Niepokalanemu Sercu Maryi. Od pierwszej soboty maja 2012 roku wprowadziliśmy po Mszy św. Różaniec wynagradzający. Udało mi się też zainteresować ideą Wielkiej Nowenny pobliski kościół pw. św. Józefa, gdzie od jakiegoś czasu zostawiam foldery. Może także inna parafia z naszej diecezji włączy się w nowennę i wprowadzi nabożeństwo pierwszych sobót miesiąca.
Staram się też apostołować on-line poprzez założoną stronę internatową i facebookową w wersji portugalskiej.
Wkrótce zacząłem zauważać wielkie owoce zawierzenia życia Bogu poprzez Serce Niepokalanej. I widzę jak ludzie wokół zaczynają się powoli zmieniać. W mojej rodzinie nastąpiło bardzo duże ożywienie wiary. Za moją namową cała rodzina udała się do Częstochowy i dokonała uroczystego zawierzenia przed obrazem Matki Bożej. Teraz, kilka miesięcy po tym, mama, tata, siostra i brat, wszyscy codziennie odmawiają Różaniec. To są te owoce trwania przy Niepokalanej. Ona działa i czyni cuda, a najwięcej zyskujemy my, a potem nasza rodzina, nasi najbliżsi.
Warto zawierzyć i oddać życie Bogu, bo wtedy naprawdę odnajduje się pokój, prawdziwy sens i radość życia!
Szczęść Boże
Mariusz